Siedzące w kawiarni dziewczyny rozmawiały. Delilah po raz pierwszy od długiego czasu czuła się tak swobodnie: mówiła o wszystkim i o niczym, nie przejmując się brakiem czasu. Wreszcie nie miała ciężkich myśli, związanych z ulicą Cieni, nie musiała się obawiać tego, że ludzie będą ją wzywać, a ona nie da rady.
Mimo tego gdzieś w podświadomości cichy głos pytał: „A co, jeśli drugi tygrys nie da rady? Co wtedy?”. Brązowowłosa próbowała od siebie tę myśl odsunąć, udawało jej się to na kilkanaście minut, a potem złośliwa refleksja powracała niczym bumerang.
- Słuchaj, kiedyś rozmawiałyśmy o Brianie, prawda? – zapytała Kirsten, patrząc uważnie na twarz swojej przyjaciółki, która szukała takowej rozmowy w pamięci.
- Tak, chyba tak. Do czego zmierzasz?
- Stwierdziłaś, że ci się podoba, ale w żadnym razie nie zamierzasz z nim chodzić, bo jest tanim podrywaczem i tylko liczy na naiwność dziewczyn.
- Ja tak mówiłam? – szczerze się zdziwiła. – Może masz rację, ale zmieniłam zdanie.
- Nie uważasz, że ty go nawet nie znasz? Że to wszystko za szybko? Przecież powinno się poznawać przed związkiem, a nie w trakcie jego trwania…
Wymiana zdań na ten temat trwała jeszcze kilka minut w podobnym tonie, a później blondynka odeszła. Musiała odrobić lekcje i trochę się pouczyć; Delilah wykorzystała swój czas w bardzo podobny sposób.
Zastanawiała się nad decyzją, którą podjęła rano. Pokazać przyjaciółce swoją tajemnicę skrywaną przez lata, jak najcenniejszy skarb? Istotnie, tym właśnie była. Dziewczyna snuła w myśli swoje wątpliwości i w końcu zdecydowała ostatecznie.
- Powiem jej! – powiedziała sama do siebie.
Takie miała plany. Chciała, by Kirsten zrozumiała dlaczego nie ma czasu, dlaczego zawsze jest zmęczona i ma coraz gorsze stopnie.
Brunetka wróciła do domu. Szybkim ruchem wyjęła z szuflady podręcznik z historii i zaczęła się uczyć. Jej myśli chciały odpływać gdzieś daleko, ale dziewczyna dzielnie skupiała się na tekście. Czytała wszystko, co mieli od początku roku szkolnego; dobrze, że był dopiero wrzesień. Przewertowała tematy trzy razy i przepytała sama siebie w myślach. Umiała prawie wszystko, była naprawdę pojętna, jeśli tylko chciała. Delilah właśnie miała wyjmować podręcznik od biologii, gdy jej mama wróciła z pracy. Dziewczyna szybko zbiegła na dół ze swojego pokoju i spojrzała na kobietę.
- Mamo!
- Cześć, córciu – uśmiechnęła się.
- Mamo, zapomniałaś! Rano dałaś mi kanapki z papryką! Wiesz, co to oznacza?!
- Naprawdę? Przepraszam cię bardzo…
- Wiesz, prawda?! Zrobiłaś to specjalnie?! – Nie chciała tak gwałtownie reagować, wiedziała, że Katie w życiu nie zrobiłaby czegoś takiego, ale emocje wzięły górę. O ile przez cały dzień była spokojna, teraz nie wytrzymała.
- Hej, to był cios poniżej pasa.
- Ale zapomnieć po tylu latach?!
- Kochanie… Ja… Słuchaj. Ostatnio chodzę z głową w chmurach, wybacz mi. To się więcej nie powtórzy. Proszę cię, po prostu spróbuj wytrzymać te kilka dni, a ja już nie zapomnę, to pierwszy i ostatni raz…
- Mamo…! – oczy Delilah nie zaszkliły się. Chociaż w takiej sytuacji najłatwiej byłoby jej się rozpłakać, po prostu przytuliła się do mamy; przylgnęła do niej ciałem jak mały, wystraszony psiak. – Nigdy więcej mi tego nie rób… Nigdy.
Gdy brązowowłosa oderwała się od matki, pobiegła na górę i kontynuowała naukę. Było jej się coraz ciężej skupić. Koło godziny dwudziestej pierwszej, nauczona wielu nowych rzeczy, dziewczyna poszła wziąć prysznic, w planach mając jedynie ciepłe łóżko i sen.
Po ciepłym prysznicu Delilah była niby spokojna, ale gdy zaczęła się wycierać, ręce jej drżały. Niczym bumerang powróciła myśl: „A co z Tajemniczym? Co z ludźmi z ulicy Cieni?”. „To tylko tydzień, tylko tydzień, da sobie radę…” powtarzała jak mantrę tygrysica. Próbowała się uspokoić, ale nie udało jej się to; teraz drżały jej nie tylko ręce, ale całe ciało. Jej oddech stawał się coraz szybszy i płytszy, wpadała w histerię. Przerażało ją to, że ci ludzie, bezbronni, niewinni, mogą zginąć. I że może zginąć też Tajemniczy…
Przez głowę dziewczyny przemknęła szokująca ją samą prawda. Wstrzymała swój urywany oddech i zasłoniła powiekami swoje pomarańczowe tęczówki.
Cholera! Bardziej zależało jej na Tajemniczym niż na tych ludziach. Bardziej bała się o niego, niż o nich. Przeraziło ją to.
Nagle zapragnęła umrzeć, poczuła się nieczysta i okrutna, jej serce ukłuło poczucie winy. Miała wrażenie, że złapanie kolejnego oddechu jest ponad jej siły, a otwarcie oczu to wysiłek, który jest po prostu nie do pokonania. Silne drgawki wstrząsnęły jej ciałem, Delilah sama sobie wymierzyła siarczysty policzek. Zabolało.
Jednak uczucie, które ją przeszyło na wskroś, myśl, która mówiła, że brunetka jest okrutna i nieczuła, że nie potrafi już współczuć ludziom, nie minęła. Nie dość tego gwałtownego wstrząsu, tygrysica z wciąż zamkniętymi oczami powiedziała do siebie:
- Egoistka z ciebie. Pieprzona egoistka. Boisz się tylko o to, że ty stajesz się nieczuła i zła. Boisz się o siebie. I o niego. Ci ludzie… Przestań drżeć, do cholery! Gdybyś miała wybierać, czy zginą oni, czy Tajemniczy, wybrałabyś jego. Sama nie wiesz dlaczego – wysyczała do siebie, osądzając swoje myśli.
Usiadła na brzegu brodzika i próbowała uporządkować swój tok myślenia, co było trudne. Jedno zdanie urwane w połowie goniło drugie.
Otworzyła oczy. Siedziała naga, miała gęsią skórkę i było jej zimno. Nie podniosła się jednak, nawet nie przykryła ręcznikiem. Była po prostu sama ze sobą… i swoimi słowami.
- Dobra, Del, myśl. Zależy ci na nim, bo uratował ci życie, bo czujesz z nim jakąś więź, a ich nie znasz. Gdybyś miała wybierać między nimi a nim, wybrałabyś jego, ale gdybyś miała wybierać między nimi a sobą, wybrałabyś ich. Nie jesteś taka zła…
Mimo całej tej gadaniny do siebie i odganianiu natrętnych myśli, Delilah poszła spać z przykrą świadomością: „jesteś egoistką, złą i podłą dziewczyną…”.
- Dobranoc, Tajemniczy, dobranoc… - mruknęła przez sen.
Mimo tego gdzieś w podświadomości cichy głos pytał: „A co, jeśli drugi tygrys nie da rady? Co wtedy?”. Brązowowłosa próbowała od siebie tę myśl odsunąć, udawało jej się to na kilkanaście minut, a potem złośliwa refleksja powracała niczym bumerang.
- Słuchaj, kiedyś rozmawiałyśmy o Brianie, prawda? – zapytała Kirsten, patrząc uważnie na twarz swojej przyjaciółki, która szukała takowej rozmowy w pamięci.
- Tak, chyba tak. Do czego zmierzasz?
- Stwierdziłaś, że ci się podoba, ale w żadnym razie nie zamierzasz z nim chodzić, bo jest tanim podrywaczem i tylko liczy na naiwność dziewczyn.
- Ja tak mówiłam? – szczerze się zdziwiła. – Może masz rację, ale zmieniłam zdanie.
- Nie uważasz, że ty go nawet nie znasz? Że to wszystko za szybko? Przecież powinno się poznawać przed związkiem, a nie w trakcie jego trwania…
Wymiana zdań na ten temat trwała jeszcze kilka minut w podobnym tonie, a później blondynka odeszła. Musiała odrobić lekcje i trochę się pouczyć; Delilah wykorzystała swój czas w bardzo podobny sposób.
Zastanawiała się nad decyzją, którą podjęła rano. Pokazać przyjaciółce swoją tajemnicę skrywaną przez lata, jak najcenniejszy skarb? Istotnie, tym właśnie była. Dziewczyna snuła w myśli swoje wątpliwości i w końcu zdecydowała ostatecznie.
- Powiem jej! – powiedziała sama do siebie.
Takie miała plany. Chciała, by Kirsten zrozumiała dlaczego nie ma czasu, dlaczego zawsze jest zmęczona i ma coraz gorsze stopnie.
Brunetka wróciła do domu. Szybkim ruchem wyjęła z szuflady podręcznik z historii i zaczęła się uczyć. Jej myśli chciały odpływać gdzieś daleko, ale dziewczyna dzielnie skupiała się na tekście. Czytała wszystko, co mieli od początku roku szkolnego; dobrze, że był dopiero wrzesień. Przewertowała tematy trzy razy i przepytała sama siebie w myślach. Umiała prawie wszystko, była naprawdę pojętna, jeśli tylko chciała. Delilah właśnie miała wyjmować podręcznik od biologii, gdy jej mama wróciła z pracy. Dziewczyna szybko zbiegła na dół ze swojego pokoju i spojrzała na kobietę.
- Mamo!
- Cześć, córciu – uśmiechnęła się.
- Mamo, zapomniałaś! Rano dałaś mi kanapki z papryką! Wiesz, co to oznacza?!
- Naprawdę? Przepraszam cię bardzo…
- Wiesz, prawda?! Zrobiłaś to specjalnie?! – Nie chciała tak gwałtownie reagować, wiedziała, że Katie w życiu nie zrobiłaby czegoś takiego, ale emocje wzięły górę. O ile przez cały dzień była spokojna, teraz nie wytrzymała.
- Hej, to był cios poniżej pasa.
- Ale zapomnieć po tylu latach?!
- Kochanie… Ja… Słuchaj. Ostatnio chodzę z głową w chmurach, wybacz mi. To się więcej nie powtórzy. Proszę cię, po prostu spróbuj wytrzymać te kilka dni, a ja już nie zapomnę, to pierwszy i ostatni raz…
- Mamo…! – oczy Delilah nie zaszkliły się. Chociaż w takiej sytuacji najłatwiej byłoby jej się rozpłakać, po prostu przytuliła się do mamy; przylgnęła do niej ciałem jak mały, wystraszony psiak. – Nigdy więcej mi tego nie rób… Nigdy.
Gdy brązowowłosa oderwała się od matki, pobiegła na górę i kontynuowała naukę. Było jej się coraz ciężej skupić. Koło godziny dwudziestej pierwszej, nauczona wielu nowych rzeczy, dziewczyna poszła wziąć prysznic, w planach mając jedynie ciepłe łóżko i sen.
Po ciepłym prysznicu Delilah była niby spokojna, ale gdy zaczęła się wycierać, ręce jej drżały. Niczym bumerang powróciła myśl: „A co z Tajemniczym? Co z ludźmi z ulicy Cieni?”. „To tylko tydzień, tylko tydzień, da sobie radę…” powtarzała jak mantrę tygrysica. Próbowała się uspokoić, ale nie udało jej się to; teraz drżały jej nie tylko ręce, ale całe ciało. Jej oddech stawał się coraz szybszy i płytszy, wpadała w histerię. Przerażało ją to, że ci ludzie, bezbronni, niewinni, mogą zginąć. I że może zginąć też Tajemniczy…
Przez głowę dziewczyny przemknęła szokująca ją samą prawda. Wstrzymała swój urywany oddech i zasłoniła powiekami swoje pomarańczowe tęczówki.
Cholera! Bardziej zależało jej na Tajemniczym niż na tych ludziach. Bardziej bała się o niego, niż o nich. Przeraziło ją to.
Nagle zapragnęła umrzeć, poczuła się nieczysta i okrutna, jej serce ukłuło poczucie winy. Miała wrażenie, że złapanie kolejnego oddechu jest ponad jej siły, a otwarcie oczu to wysiłek, który jest po prostu nie do pokonania. Silne drgawki wstrząsnęły jej ciałem, Delilah sama sobie wymierzyła siarczysty policzek. Zabolało.
Jednak uczucie, które ją przeszyło na wskroś, myśl, która mówiła, że brunetka jest okrutna i nieczuła, że nie potrafi już współczuć ludziom, nie minęła. Nie dość tego gwałtownego wstrząsu, tygrysica z wciąż zamkniętymi oczami powiedziała do siebie:
- Egoistka z ciebie. Pieprzona egoistka. Boisz się tylko o to, że ty stajesz się nieczuła i zła. Boisz się o siebie. I o niego. Ci ludzie… Przestań drżeć, do cholery! Gdybyś miała wybierać, czy zginą oni, czy Tajemniczy, wybrałabyś jego. Sama nie wiesz dlaczego – wysyczała do siebie, osądzając swoje myśli.
Usiadła na brzegu brodzika i próbowała uporządkować swój tok myślenia, co było trudne. Jedno zdanie urwane w połowie goniło drugie.
Otworzyła oczy. Siedziała naga, miała gęsią skórkę i było jej zimno. Nie podniosła się jednak, nawet nie przykryła ręcznikiem. Była po prostu sama ze sobą… i swoimi słowami.
- Dobra, Del, myśl. Zależy ci na nim, bo uratował ci życie, bo czujesz z nim jakąś więź, a ich nie znasz. Gdybyś miała wybierać między nimi a nim, wybrałabyś jego, ale gdybyś miała wybierać między nimi a sobą, wybrałabyś ich. Nie jesteś taka zła…
Mimo całej tej gadaniny do siebie i odganianiu natrętnych myśli, Delilah poszła spać z przykrą świadomością: „jesteś egoistką, złą i podłą dziewczyną…”.
- Dobranoc, Tajemniczy, dobranoc… - mruknęła przez sen.
*
Jak już widzicie, Delilah nie jest zadowolona z tego, że został jej odebrany dar. Mimo tego, że wreszcie ma czas dla siebie. ;)
Moja wielka prośba do Was: Ci, którzy chcą, bym ich informowała, niech wrzucą w komentarzu numer GG ;)Co tu dużo mówić: wakacje, przybywajcie!
Pozdrawiam Was serdecznie ;**
Pozdrawiam Was serdecznie ;**