25.06.2012

Osiem

Siedzące w kawiarni dziewczyny rozmawiały. Delilah po raz pierwszy od długiego czasu czuła się tak swobodnie: mówiła o wszystkim i o niczym, nie przejmując się brakiem czasu. Wreszcie nie miała ciężkich myśli, związanych z ulicą Cieni, nie musiała się obawiać tego, że ludzie będą ją wzywać, a ona nie da rady.
    Mimo tego gdzieś w podświadomości cichy głos pytał: „A co, jeśli drugi tygrys nie da rady? Co wtedy?”. Brązowowłosa próbowała od siebie tę myśl odsunąć, udawało jej się to na kilkanaście minut, a potem złośliwa refleksja powracała niczym bumerang.
-    Słuchaj, kiedyś rozmawiałyśmy o Brianie, prawda? – zapytała Kirsten, patrząc uważnie na twarz swojej przyjaciółki, która szukała takowej rozmowy w pamięci.
-    Tak, chyba tak. Do czego zmierzasz?
-    Stwierdziłaś, że ci się podoba, ale w żadnym razie nie zamierzasz z nim chodzić, bo jest tanim podrywaczem i tylko liczy na naiwność dziewczyn.
-    Ja tak mówiłam? – szczerze się zdziwiła. – Może masz rację, ale zmieniłam zdanie.
-    Nie uważasz, że ty go nawet nie znasz? Że to wszystko za szybko? Przecież powinno się poznawać przed związkiem, a nie w trakcie jego trwania…
Wymiana zdań na ten temat trwała jeszcze kilka minut w podobnym tonie, a później blondynka odeszła. Musiała odrobić lekcje i trochę się pouczyć; Delilah wykorzystała swój czas w bardzo podobny sposób.
    Zastanawiała się nad decyzją, którą podjęła rano. Pokazać przyjaciółce swoją tajemnicę skrywaną przez lata, jak najcenniejszy skarb? Istotnie, tym właśnie była. Dziewczyna snuła w myśli swoje wątpliwości i w końcu zdecydowała ostatecznie.
-    Powiem jej! – powiedziała sama do siebie.
Takie miała plany. Chciała, by Kirsten zrozumiała dlaczego nie ma czasu, dlaczego zawsze jest zmęczona i ma coraz gorsze stopnie.
Brunetka wróciła do domu. Szybkim ruchem wyjęła z szuflady podręcznik z historii i zaczęła się uczyć. Jej myśli chciały odpływać gdzieś daleko, ale dziewczyna dzielnie skupiała się na tekście. Czytała wszystko, co mieli od początku roku szkolnego; dobrze, że był dopiero wrzesień. Przewertowała tematy trzy razy i przepytała sama siebie w myślach. Umiała prawie wszystko, była naprawdę pojętna, jeśli tylko chciała. Delilah właśnie miała wyjmować podręcznik od biologii, gdy jej mama wróciła z pracy. Dziewczyna szybko zbiegła na dół ze swojego pokoju i spojrzała na kobietę.
-    Mamo!
-    Cześć, córciu – uśmiechnęła się.
-    Mamo, zapomniałaś! Rano dałaś mi kanapki z papryką! Wiesz, co to oznacza?!
-    Naprawdę? Przepraszam cię bardzo…
-    Wiesz, prawda?! Zrobiłaś to specjalnie?! – Nie chciała tak gwałtownie reagować, wiedziała, że Katie w życiu nie zrobiłaby czegoś takiego, ale emocje wzięły górę. O ile przez cały dzień była spokojna, teraz nie wytrzymała.
-    Hej, to był cios poniżej pasa.
-    Ale zapomnieć po tylu latach?!
-    Kochanie… Ja… Słuchaj. Ostatnio chodzę z głową w chmurach, wybacz mi. To się więcej nie powtórzy. Proszę cię, po prostu spróbuj wytrzymać te kilka dni, a ja już nie zapomnę, to pierwszy i ostatni raz…
-    Mamo…! – oczy Delilah nie zaszkliły się. Chociaż w takiej sytuacji najłatwiej byłoby jej się rozpłakać, po prostu przytuliła się do mamy; przylgnęła do niej ciałem jak mały, wystraszony psiak. – Nigdy więcej mi tego nie rób… Nigdy.
Gdy brązowowłosa oderwała się od matki, pobiegła na górę i kontynuowała naukę. Było jej się coraz ciężej skupić. Koło godziny dwudziestej pierwszej, nauczona wielu nowych rzeczy, dziewczyna poszła wziąć prysznic, w planach mając jedynie ciepłe łóżko i sen.
    Po ciepłym prysznicu Delilah była niby spokojna, ale gdy zaczęła się wycierać, ręce jej drżały. Niczym bumerang powróciła myśl: „A co z Tajemniczym? Co z ludźmi z ulicy Cieni?”. „To tylko tydzień, tylko tydzień, da sobie radę…” powtarzała jak mantrę tygrysica. Próbowała się uspokoić, ale nie udało jej się to; teraz drżały jej nie tylko ręce, ale całe ciało. Jej oddech stawał się coraz szybszy i płytszy, wpadała w histerię. Przerażało ją to, że ci ludzie, bezbronni, niewinni, mogą zginąć. I że może zginąć też Tajemniczy…
    Przez głowę dziewczyny przemknęła szokująca ją samą prawda. Wstrzymała swój urywany oddech i zasłoniła powiekami swoje pomarańczowe tęczówki.
    Cholera! Bardziej zależało jej na Tajemniczym niż na tych ludziach. Bardziej bała się o niego, niż o nich. Przeraziło ją to.
    Nagle zapragnęła umrzeć, poczuła się nieczysta i okrutna, jej serce ukłuło poczucie winy. Miała wrażenie, że złapanie kolejnego oddechu jest ponad jej siły, a otwarcie oczu to wysiłek, który jest po prostu nie do pokonania. Silne drgawki wstrząsnęły jej ciałem, Delilah sama sobie wymierzyła siarczysty policzek. Zabolało.
    Jednak uczucie, które ją przeszyło na wskroś, myśl, która mówiła, że brunetka jest okrutna i nieczuła, że nie potrafi już współczuć ludziom, nie minęła. Nie dość tego gwałtownego wstrząsu, tygrysica z wciąż zamkniętymi oczami powiedziała do siebie:
-    Egoistka z ciebie. Pieprzona egoistka. Boisz się tylko o to, że ty stajesz się nieczuła i zła. Boisz się o siebie. I o niego. Ci ludzie… Przestań drżeć, do cholery! Gdybyś miała wybierać, czy zginą oni, czy Tajemniczy, wybrałabyś jego. Sama nie wiesz dlaczego – wysyczała do siebie, osądzając swoje myśli.
Usiadła na brzegu brodzika i próbowała uporządkować swój tok myślenia, co było trudne. Jedno zdanie urwane w połowie goniło drugie.
Otworzyła oczy. Siedziała naga, miała gęsią skórkę i było jej zimno. Nie podniosła się jednak, nawet nie przykryła ręcznikiem. Była po prostu sama ze sobą… i swoimi słowami.
-    Dobra, Del, myśl. Zależy ci na nim, bo uratował ci życie, bo czujesz z nim jakąś więź, a ich nie znasz. Gdybyś miała wybierać między nimi a nim, wybrałabyś jego, ale gdybyś miała wybierać między nimi a sobą, wybrałabyś ich. Nie jesteś taka zła…
Mimo całej tej gadaniny do siebie i odganianiu natrętnych myśli, Delilah poszła spać z przykrą świadomością: „jesteś egoistką, złą i podłą dziewczyną…”.
-    Dobranoc, Tajemniczy, dobranoc… - mruknęła przez sen.
*

Jak już widzicie, Delilah nie jest zadowolona z tego, że został jej odebrany dar. Mimo tego, że wreszcie ma czas dla siebie. ;) 

Moja wielka prośba do Was: Ci, którzy chcą, bym ich informowała, niech wrzucą w komentarzu numer GG ;)Co tu dużo mówić: wakacje, przybywajcie!
Pozdrawiam Was serdecznie ;**

14.06.2012

Siedem

-            Wstawaj śpiochu! – Do pomarańczowego pokoju Del wpadła jej mama. Uśmiechając się od ucha do ucha usiłowała ściągnąć dziewczynę z łóżka. Odsłoniła rolety.
-     Ale mamo…!
-     Nie gadaj, jest poniedziałek, masz dwadzieścia minut na śniadanie, toaletę i ubranie się! Zobacz, jaka pogoda!
-     Ta… znowu pada. Rzeczywiście piękna – odburknęła niezadowolona brązowowłosa. Znów do czwartej nad ranem była poza domem – i nie, nie szalała na dyskotece. Ratowała ludzkie życie. Znowu z pomocą tajemniczego tygrysa, po raz kolejny nie dałaby sobie bez niego rady! Nie rozumiała dlaczego. Może przynosił jej pecha?
W końcu dziewczyna zwlekła się z łóżka i pomaszerowała do toalety. Rozczesała długie włosy i wyszorowała zęby. Ostatnio sporo czytała, chociaż w szkole raczej nie mogło się jej to przydać. Spojrzała w lustro – miała przekrwione oczy, brak snu dał jej się we znaki. Ociągając się wyszła z łazienki i zeszła do kuchni. Powoli zjadła kanapki, nie rozumiejąc czemu jej mama ma tak dobry humor. Mimowolnie spojrzała na rękę; było już coraz lepiej.
      Uśmiechnęła się jakby od niechcenia. Jej mama była szczęśliwa, więc ona też powinna. Wreszcie była z Brianem! Miała chłopaka. Pytanie: czy miała dla niego czas? Brakowało jej go na wszystko. Gdy mogła – odsypiała, a gdy musiała – starała się czegoś nauczyć. Doba dla niej była zdecydowanie za krótka. Te dwadzieścia cztery godziny to nie to czego jej było trzeba, doba, której potrzebowała powinna być długości tygodnia.
      W końcu skończyła przeżuwać kanapki i spojrzała na zegarek. Złapała plecak i prawie zemdlała. Pociemniało jej w oczach. Zorientowała się, że mama zrobiła jej kanapkę z papryką. To oznaczało, że nie pomoże ludziom przez następny tydzień. Usiadła i dzielnie walczyła z ogarniającą ją złością. Jak matka po tylu latach mogła zapomnieć?! A może nie zapomniała, może dlatego była rano tak zadowolona?!
Nie, nie mogę tak myśleć. Od długiego czasu była szczęśliwa i rozkojarzona, po prostu zapomniała i pomyliła się. A co do ratowania ludzi… Pojawił się ten drugi tygrys, więc nie mam się czego obawiać. Chyba – myślała ponuro Delilah.
      Niestety, dziewczyna wychodziła z założenia, że jeżeli coś umie, to ona to zrobi. Bo ktoś inny może zrobić to gorzej… Takim osobom jest ciężko w życiu. Są zazwyczaj ambitne i nie mogą się powstrzymać przed wykonaniem jakichś prac i są mało asertywne. Zbyt rzadko mówią „nie” i ulegają opiniom innych. To naprawdę nie jest łatwe, a tym bardziej dla osób, które ratują życie. Każde niepowodzenie to dla nich tragedia, którą ciężko znieść, z której ciężko się podnieść.
      Nie każda prosta droga jest dobra i nie każda trudna droga jest zła. Czasem jednak warto iść spokojnie, tą łatwiejszą drogą. Mimo wszystko dla pewnych osób łatwiej równa się trudniej. Prawda, nie jest to nieskomplikowane, ale czy życie jest proste?
      Delilah złapała plecak w garść i szybko wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz. Jakoś dziwnie się czuła, wiedząc, że nie będzie mogła się przemienić. Jak ona to wytrzyma? Samo to, że miała zdolności, było dla niej wielką odpowiedzialnością.
A może tak spróbować przez tydzień żyć bez żadnych zobowiązań, bez żadnych lęków, ryzyka?
      Muszę spróbować, muszę potraktować to jako wyzwanie – myślała dziewczyna, stojąc przy furtce domu Kirsten.
-     Cześć! – przywitała się wesoło. – Masz ochotę dziś po południu wyjść do kawiarni?
-     Serio? Ty masz czas? – uśmiechnęła się złotowłosa. Długie loki swobodnie opadały na ramiona, a niebieskie oczy patrzyły przenikliwie. Delikatna opalenizna nadawała skórze brązowawego koloru; tak niedawno były wakacje.
-     Tak, ten tydzień na luzie – odparła Del.
-     A właściwie – zastanowiła się panna Smith – dlaczego nigdy nie masz czasu? Zawsze mnie to intrygowało, przecież ani nie siedzisz w książkach, ani nie imprezujesz. Więc dlaczego?
-            Odpowiem ci za tydzień – odparła tajemniczo. Kirsten z niewiadomego powodu uśmiechnęła się pod nosem. – Wiesz, że spotykam się z Brianem? – oznajmiła Delilah tonem odkrywcy.
-     Nie gadaj!
-     No tak!
Całą drogę do szkoły spędziły spokojnie rozmawiając, tak, jak nie robiły tego od dawna. To chyba odświeżyło nieco ich przyjaźń, bo Delilah naprawdę obawiała się już straty przyjaciółki. Bywały całe tygodnie, podczas których nie zamieniły nawet słowa. Takie okresy czasu naprawdę przerażały brązowowłosą, która mimo że cały czas narzekała na nadmiar obowiązków, bardzo obawiała się samotności. Brak przyjaźni i możliwości jakiegokolwiek zaufania załamałby ją. Sama nie potrafiła zrozumieć dlaczego tak bardzo potrzebowała ludzkiej bliskości.
      Będąc już w szkole starała się uważać na lekcjach, słuchać poleceń nauczycieli i nauczycielek. Na przerwach rozmawiała z Brianem, a także poświęcała czas Kirsten. Po raz pierwszy w swoim życiu nie musiała skupiać się i wychwytywać emocji i próśb o pomoc z ulicy Cieni. Czuła się beztrosko wolna, ale mimo tego coś ściskało ją w żołądku. A co, jeśli drugi tygrys nie da sobie rady?
      W końcu, jak domyślała się dziewczyna, na tej ulicy narodził się potomek złego plemienia, który prawdopodobnie już stamtąd uciekł, ale nadal kontrolował złe wydarzenia. Codziennie zsyłał tam wypadki, mające zabijać ludzi, a tygrysy miały ich ratować do czasu, kiedy nie zniszczą centrali zła – tego właśnie człowieka lub odwrotnie, a wtedy zniszczony zostałby cały świat i zło miałoby władzę. Było to trochę skomplikowane dla dimidium, która nie mogła czytać w myślach i nie miała wszystkich mocy. Już zrozumiała, że dokonać tego może tylko pełen tygrys, plene. Dziewczyna nie chciała się na to zgodzić, pragnęła jak najszybciej zabić to zło, by był już koniec śmierci niewinnych ludzi. Miała jedynie nadzieję, że ten drugi tygrys jest w stanie tego dokonać. Problem w tym… czy on wie, na czym ma polegać jego misja? Jeśli nie, to ten świat nie ma szans…
      Rozmawiając z Brianem raz po raz oglądała się za siebie. Widziała ciekawe spojrzenia Dominica, chciała do niego podejść. Brian jednak ciągle ją zatrzymywał nowymi pytaniami czy też stwierdzeniami.
„[...]i przyjdzie próby czas. Zło będzie odciągać dobro od dobra, by nic już mu nie zagrażało. Mimowolnie będzie czuć to dobro, ale nie będzie widzieć wszystkiego. Mimo wyostrzonego słuchu, mimo węszenia gdzie i kiedy się da, nie będzie w stanie przewidzieć tego, w jaki sposób kontynuować swe dzieło. Aż będzie chciało połączyć się zło z dobrem i nadejdzie jego koniec lub nowy początek…” – przypomniały się Delilah słowa, będące w Księdze tygrysów, jak ją w duchu nazywała. Wyśmiała sama siebie; przecież wiedziała, że ośrodkiem zła nie może być zwykły chłopak, że musi być to jakiś potężny władca. Zwyczajny człowiek nie podołałby czemuś takiemu… Uśmiechnęła się do Briana przepraszająco i poszła do Dominica. Była już przedostatnia przerwa, a od rana dziewczyna z nim nie rozmawiała. Czuła się winna, bo wiedziała, że to całkiem miły chłopak i warto by było się z nim zaprzyjaźnić. Mimo tego, że był całkiem przystojny, nie otaczał go wianuszek dziewczyn – był nowy i jeszcze nie uzyskał uznania w oczach swoich kolegów, więc i dziewczyny na razie go ignorowały. Z wyjątkiem Delilah i Kirsten, która rozmawiała z nim podczas każdej przerwy. Chyba outsider wywarł na niej duże wrażenie, ponieważ patrzyła na niego tak, jakby właśnie zobaczyła swojego idola, wielką gwiazdę. Del znała już dobrze to rozmarzone spojrzenie i uśmiechnęła się z pobłażaniem. W sumie mieć w grupce przyjaciół taką parkę? Czemu nie…
-     To co, idziemy dzisiaj po południu do kawiarni? – zapytała Kirsten, a Dominic spojrzał na nie z dziwną miną, choć za chwilę się zreflektował.
-     No tak…
-     A może chcesz pójść z nami? Wzięłabym też Briana i byłoby dobrze – uśmiechnęła się brązowowłosa, zwracając się do Dominica.
-     Już go o to prosiłaś? – zapytał Minic, po czym spojrzał uważnie na Delilah.
-     Nie, ale on ma zawsze czas. A ty możesz?
-     Chyba nie, wiesz, jesteśmy po przeprowadzce i obiecałem tacie pomóc rozpakować to wszystko. Dzisiaj po południu ma wolne, więc nie powinienem go zawieść.
     -      To idziemy we dwie – podsumowała Del.
*

Witam! Siedem zostawiam Wam do oceny. Mam nadzieję, że Was nie zanudzam.
Piotr Rogucki - Piegi w locie
Piosenka Piotra Roguckiego, ostatnimi czasy słucham. Nałogowo. Nie tylko tej jednej, ale jeszcze jedna, która przypadła mi do gustu.
Coma - Wrony

Polecam i jak najbardziej zachęcam do słuchania!

Pozdrawiam.