9.07.2012

Dziewięć

Dni mijały. Cały tydzień poświęcony nauce i Brianowi. I tym smętnym myślom, które wracały jak bumerang i cały czas gryzły sumienie. Delilah udało się poprawić kilka złych stopni, które złapała od początku września. Nauczyciele byli zdziwieni nagłą poprawą umiejętności uczennicy, toteż pytali ją na lekcjach, myśląc, że wszystko poprawiła, pisząc ściągi. Gdy kolejna dobra ocena trafiała na listę pod numerkiem pięć, osłupienie profesorów sięgało zenitu.
    Del patrząc na ich ukrywane zdumienie cieszyła się niczym dziecko, które dostało lizaka. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że mimo wszystko jej pamięć jest lepsza niż rówieśników, była to jedna ze zdolności tigrohominemów. Delilah zdziwiła się, że w sumie umie tak niewiele, że brakuje jej czasu na wszystko. Przecież niemożliwe jest to, aby na ulicy Cieni spędzała aż tyle czasu! Nie, myliła się. Potrafiła jeden raz być tam od szesnastej do pierwszej w nocy, a to nie najdłuższa jej akcja. Wracała ze szkoły po piętnastej, zwykle jadła obiad, a później pojawiało się wezwanie. Brunetka nie wiedziała dlaczego, ale zawsze, gdy była już przy wejściu do tunelu, spoglądała na zegarek, a on wskazywał przy każdym popołudniowym wypadzie godzinę szesnastą dziewięć. Chyba Zły miał zwyczaj powodowania nieszczęścia o tej godzinie. Może te liczby coś dla niego znaczyły?
-    Cześć, Del…
-    Cześć – odparła Brianowi, nawet nie zwróciwszy na niego uwagi. Myślała nad ponurą godziną, nawet nie wiedząc, że znów myśli o tajemniczej ulicy.
-    Dzisiaj jest piętnasty, jutro są moje urodziny. Przyjdziesz na imprezę? Nie ma moich rodziców, będzie niezła zabawa.
Brunetka w myślach wyobraziła sobie tę zabawę. Widziała już dom Briana, wiedziała, że na pewno będzie sporo ludzi, bo i dom do najmniejszych nie należy i chłopak do nieśmiałych. Będzie dużo alkoholu, smród papierosów i przepełnione pomieszczenia. Ale nie wypada odmówić…
-    A o której?
-    Zaczyna się o szesnastej. A jej koniec? No chyba w niedzielę rano… - uśmiechnął się cwaniacko.
-    Będę punktualnie, ale o której się zmyję, to nie wiem.
-    Zostaniesz do późna, prawda?
-    Zobaczę… - odparła zawstydzona. – A kto będzie? – Brian zaczął wymieniać imiona osób, znanych jej tylko i wyłącznie z widzenia, czasami nawet nie. Widząc jej smutną minę powiedział: - Nie no, nie bój się. Jak chcesz, możesz zabrać tę swoją Kirsten, jest całkiem spoko, chyba musi być, skoro się z nią przyjaźnisz.
-    Dzięki wielkie! – rozpromieniła się i miała chęć dać buziaka brunetowi, ale była jeszcze w szkole. Rozejrzała się po korytarzu i dojrzała Dominica. – A zaprosiłeś Minica?
-    Że kogo? – zapytał z nieukrywanym zdziwieniem.
-    No jego, tego nowego.
-    Ale ja go nawet nie znam – warknął nieprzyjemnie, a Del nawet nie wiedziała dlaczego. Czy to przez zazdrość? A może był inny powód?

***
„Dziesiątego września.
Byłem tam. Wszystko płonęło, wszystko. Liczyłem na nią, liczyłem, że przybędzie, że mi pomoże. Nie było jej tam… Nie miałem pojęcia dlaczego. Czekałem.
Nienawidzę tego miejsca z każdą chwilą coraz bardziej. Płomienie powodowały, że było mi gorąco, ale ja nosiłem tych ludzi, tam, do wyjścia. Budynek trzeszczał, miałem wciąż mały płomień nadziei, że się pojawi. Że może miała problemy z dotarciem. Nie miała.
Dziś po południu – ja, niemy obserwator – widziałem ją, gdy wracała z jakiejś kawiarni, a potem skryłem się we własnym domu.
Budynek mocniej zatrzeszczał. Miałem jeszcze czworo ludzi do przewiezienia. Z nią? Nie miałbym problemu, ale bez niej… Trzech ludzi wziąłem na grzbiet, jednego za ubrania w pysk. Było mi tak cholernie ciężko.
Bez niej, która siedziała w kawiarni z przyjaciółką. Myślała o mnie, jako o Tajemniczym. Co, jeśli nie da rady?, pytała. Może powinienem się jej ujawnić, powiedzieć, jak mi trudno bez niej jeden raz. A więcej? Cały tydzień, a może dłużej? Pieprzone pożywienie.
Wyniosłem ich. Jeden zmarł w wyniku rozległych poparzeń. Patrzyłem na niego i widziałem, jak się męczy. To był ten, którego przeniosłem, trzymając go w zębach. Nie mogłem mu pomóc. Już było za późno, wiedziałem, że jedyne, co można zrobić, to skrócić jego cierpienia. Głupi ludzie, nie wiedzieli tego. Nie mogłem jednak go zabić, te kły nie są stworzone do zabijania. Chciałem mu pomóc – nawet w ten sposób, ale nie potrafiłem. Jestem zbyt wrażliwy… Zwłaszcza zważywszy na to, co robię na co dzień. 
Gdy widziałem jej zadowoloną minę po rozmowie z blondynką  i duszenie się w myślach przez brak możliwości przemiany, wiedziałem, że nie mogę jej nic zarzucić. Była po prostu pozbawiona swoich możliwości.
Widziałem, jak zabiera go karetka. Mnie nikt o rany nie pytał, nikt nie dziękował. Nikt nie musiał, to moje przeznaczenie. Za które dziękuję i którego jednocześnie czasami nienawidzę.
Przecież nigdy o to nie prosiłem, nigdy nie chciałem, by było mi to dane. Nie chciałem tego daru! Mimo wszystko mówię o tym jako o „darze”, a nie „przekleństwie”. Bo cieszę się, że padło na mnie, że wykorzystuję to w ten sposób, że robię wszystko co mogę.
Ja po prostu za to dziękuję. Temu, kto mnie stworzył.
Na pewno nie Bogu, bo w niego nie wierzę. Ciężko mi jest wierzyć w Boga, podczas gdy na świecie tylu ludzi cierpi.
Kiedy wreszcie odnajdę sens i miłość? Kiedy?! Wiem dobrze, że sensem nazywam koniec swojej misji – skończenie Zła. A miłość? Sam nie wiem, wiem tylko, że to jest mi potrzebne do przetrwania.
Jedyne czego nie mogę pojąć, to ona… Niby się kryje, ale pomagając potrafi się ujawnić, by tylko ludzie przeżyli. Tak współczująca i kochana… Chyba ją kocham. Nie znam jej zbyt dobrze – z rozmów, ale przecież czytam jej myśli. Jest cudowna.
Tak. Wiem przecież, że za mną tęskni. Chce mnie poznać, wyczuwa mnie. Sądzę, że ten zduszony szept „Dobranoc, Tajemniczy, dobranoc…”, który wyczytałem też w jej myślach, krył w sobie coś więcej. Chcę się jej ujawnić, ale coś mnie powstrzymuje.
Ona mnie nie zna. Nie wie, kim naprawdę jestem. Nie wie też, kim jest Zły. Mam tę przewagę, że rozpoznaję i jego, i ją, a on mnie nie. I ona też nie. Ona nie jest zła, ale gdyby wiedziała, że to ja jestem plene i że to ja mogę zniszczyć Złego… Mogłoby to się skończyć dosyć nieprzyjemnie. Właściwie nie zna ani mnie, ani Złego. Nikt nie wie, kto jest kim, nikt nie wie co, gdzie i dlaczego. Z wyjątkiem mnie.  Nikt nie wie, kim jestem.
Nawet ja sam.”
Kartka w zeszycie została przewrócona i pomarańczowe tęczówki zaświeciły mocniej. Palce Tajemniczego wbiły się w zeszyt, który został wrzucony do szafki, a ta zamknięta na kluczyk. Przygryzł zębami wargę, powoli godząc się ze swoim przeznaczeniem. Miał nadzieję, że z jego, a nie przyszłego pokolenia. Już za dużo ludzi zginęło. Zacisnął pięści; wyglądał niesamowicie. Z płonącymi oczyma, z wargami zagryzionymi do bólu, z zaciśniętymi pięściami. Przytłoczony samym sobą. I swoją tajemnicą.

 *

Witam! Jak Wam się podoba fragment z pamiętnika Tajemniczego? W sumie napisałam go przez przypadek, bo tak zaczęłam, no to skoro mnie pchnęło, to czemu niby nie pisać dalej? ; ))
Ogólnie końcówka rozdziału nawet mi się podoba.

Jak mijają wakacje? ; ))

Pozdrawiam serdecznie!

PS: W sobotę w nocy wyjeżdżam, nie będę miała internetu, więc notkę dodam dopiero po dwutygodniowym wyjeździe nad morze. :)

8 komentarzy:

  1. Bardzo intryguje mnie ten Tajemniczy - kto to jest? Musi być w pobliżu, bo ją obserwował, jak była z koleżanką w kawiarni. No i to jego przeznaczenie - on może zniszczyć Złego? A kto jest tym Złym? Matko, tyle pytań i na żadne nie znam odpowiedzi. Ba, ja nawet się nie domyślam. Tak zaczęłam podejrzewać, że to Dominik może jest tym Tajemniczym, ale pewnie i tak jestem bardzo daleko od prawdy.
    Musae przyznać, że pomysł z kartką pamiętnika Tajemniczego był genialny. Teraz mamy dwie płaszczyzny wydarzeń.
    Przy okazji zapraszam na oba moje blogi, gdzie ukazały się nowe notki
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama jestem zachwycona końcówką, ponieważ wyszła CI naprawdę genialnie. W sumie to cały rozdział jest godny podziwu, pozwól jednak, że najpierw zajmę się Tajemniczym. Coraz bardziej mnie ten osobnik fascynuje. Czuję, że ma piękną osobowość i gdyby ujawnił się Del, oboje mieliby z tego prawdziwą przyjemność. Chciałabym, Delilah mogła odkryć tożsamość tygrysa, to by jej zapewne wiele ułatwiło. Hm... Nie przepadam za Brianem i wydaje mi się, że na tej jego imprezie urodzinowej coś pójdzie nie tak. Mam jednak nadzieję, że Kirsten i Del będą się dobrze bawić ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.
    Nie wiem co powiedzieć. Po prostu po raz kolejny wyszło ci znakomicie.
    Ten Tajemniczy...Mam podejrzenia,ale chyba błędne. Mam nadzieję,że Del wkrótce z wdziękiem rzuci tego nadętego Briana. Jakoś go nie lubię, ponieważ przypomina mi takiego chłopaka. Z reszta nieważne. Pisz dalej. czekam z niecierpliwością. Szkoda,że wyjeżdżasz. Co ja zrobię?;d
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie małe rzeczy - wszelakiej maści cyfry piszemy słownie i dwa po myślniki nie rób spacji czy taba, czy co tam używasz i zmień czcionkę (proszę!)

    A co do opowiadania (przeczytałam póki co ten rozdział, czyli czytam od d*** strony), fajnie piszesz i przy okazji w ciekawy sposób to wszystko kręcisz. Zastanawiam się kim jest ten tajemniczy, obym dowiedziała się w następnym rozdziale. Coś mi się wydaje, że on będzie miał dużo do gadania!

    Cóż zapraszam do siebie (poznajac-przeznaczenie.blogspot.com)
    Devi

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Obserwuję i zajrzyj do mnie http://karciakmod.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się ten fragment z pamiętnika. Zawsze to jakieś urozmaicenie, a urozmaicenia zawsze są przynajmniej w małym stopniu pozytywne.
    Historia się rozkręca, ale jakiś krótki ten rozdział :<. I długo będziemy czekać na następny, ach.
    Czekam na nn, miłych wakacji.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie burza niemile zaskoczyła i odcięła mi prąd. Leze na dywanie i dobrze że zostawilam sobie Twój blog bo przynajmniej przez chwilę miałam zajęcie :D rozdział jak zawsze super - co tu więcej pisać.? :D też podobał mi się pomysł z kartką z pamiętnika . zawsze trochę bardziej oryginalnie :D
    widzę że wakacje Ci się udają . u mnie nuda ... szczerze mówiąc to chyba najgorsze i najnudniejsze wakacje w historii. a tyle planów miałam....-.- Wracaj szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że tak długo do Ciebie nie zaglądałam, ale nie miałam czasu, na prawdę.
    Tajemniczy, tajemniczy, tajemniczy. Kiedy w końcu ujawnisz kim on jest? :D Mam pewne domysły co do niego i co do 'Złego', ale pozostawię je dla siebie ;)
    Fragment z pamiętnika jest świetny, oby takich więcej w opowiadaniu :)
    Pozdrawiam i jeszcze przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam rozdział.

    OdpowiedzUsuń