11.11.2012

Dwadzieścia + Epilog



Delilah dobiegła w swojej tygrysiej postaci do domu numer dwanaście. Wyskoczyła na ulicy, oczywiście już jako człowiek. Żaden z przechodniów nie zauważył jej zdenerwowania ani determinacji, może dlatego, że brunetka starała się je ukryć. Zadzwoniła do wskazanego domu, ale nikt jej nie odpowiedział. Nacisnęła klamkę, a ta, ku jej zdziwieniu, ustąpiła. Drzwi otworzyły się, cicho skrzypiąc, a Delilah cicho je przymknęła, kiedy weszła już do pomieszczenia. Czuła, że było to konieczne. Rolety w oknach zostały opuszczone, więc w domu panowała ciemność, dziewczyna jednak przyzwyczaiła się do niej bez trudu.
Zacisnęła dłonie w pięści, gotowa oddać życie za Kirsten. Z łatwością odnalazła wejście do piwnicy, ale idąc potknęła się o coś, na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Owszem, czuła specyficzny zapach, którego normalny człowiek nie wyczułby, ale nie przypuszczała…
Opadła na kolana, widząc prawdopodobnie nieżyjącą przyjaciółkę. Wzbierała w niej wściekłość; sprawdziła puls. Ledwo go wyczuła, ale to, że był, sprawiło Del niemałą ulgę. Pomyślała, że zabije Złego, gdy tylko go znajdzie. Emocje rosły w niej z każdą chwilą, czuła się coraz gorzej, ale była naprawdę pewna, że dobrze robi. Że to już koniec.
Zeszła do piwnicy, kierując się już nie trzeźwością umysłu, a furią. Zobaczyła Briana, siedzącego pod żarówką i pogwizdującego sobie jak gdyby nigdy nic.
-         A więc jednak przyszłaś? Oj, honorowa jesteś – zakpił. Dziewczyna rzuciła się na niego, ale z łatwością złapał ją i odrzucił. Delilah mocno berwała; jej ciało z głuchym łoskotem opadło na ziemię, odbiwszy się od ściany. – Nie próbuj, nawet nie wiesz jaki silny jestem. Nawet nie chcę ci pokazywać pełni swoich mocy – zaśmiał się szyderczo.
-         Po co mnie tu zwabiłeś? Chcesz żebym zginęła? Proszę bardzo, ale bez walki się nie poddam!
Brian znalazł się przy niej w tej samej chwili, w której wypowiedziała te słowa. „Jesteś pewna?!”- padło bezdźwięcznie z jego słów. Z łatwością wykręcił jej ręce do tyłu, a potem rozdarł ubranie.
-          Potrzebuję nowego początku, a do tego Zło musi się połączyć z Dobrem.
-          Nie dam ci tego! – Schylona i wciąż trzymana przez Prescotta Delilah zamachnęła się nogą i kopnęła Złego z całej siły. On jednak tylko zaśmiał się złośliwie, blokując jej ciało, a wolnymi zostawiając myśli.
Teraz nie mogła już nic zrobić. Pozostawało jej patrzeć na to, jak powoli umiera, poddając się czemuś, na co w życiu by nie pozwoliła. Próbowała wykorzystać całą swoją moc do tego, by uwolnić się z objęć umysłowych Briana, ale nic z tego. Jej pomarańczowe oczy płonęły, ale nic nie mogła zrobić.
I wtedy do pomieszczenia wszedł Dominic. Poczuł, jak Prescott próbuje go obezwładnić, ale podobnie jak wcześniej Zły, tylko roześmiał się kpiąco. Zmienił się w tygrysa i rzucił na swojego odwiecznego wroga.
Ciało Del zostało odblokowane, więc również przeszła transformację, ale nie wiedziała, w jaki sposób ma pomóc Dominicowi. Uderzyła w nią prawda, że to on jest Tajemniczym. Widziała, jak plene przegryza tętnicę Złemu. Jak odsuwa się z obrzydzeniem, patrząc na to, co zrobił, niczym na najgorszą zbrodnię, a przecież właśnie uratował ludzkość. Już nie tylko Shadow Town, ale cały świat.

***
-          Widzisz, to nie takie proste. Zawsze było tak, że klątwa nie zostawała zdjęta, bo potomkowie pierwszego Złego byli przez nas zabijani nie przy próbie połączenia się z dobrem. Wtedy nasienie Złego przenikało do ciała kobiety i rodził się nowy wysłannik zła. W ten sposób linia rodu trwała, a ginęło coraz więcej ludzi. Jak już wspominałem, Brian odkrył to, że strach potęguje jego siłę i to wykorzystywał. Przestał udawać, że śmierć tych wszystkich ludzi to przypadek. Zdecydowanie nie chodziło mu o to, by wszystko zataić; policja i tak by mu nic nie zrobiła.
-          Powiedz mi jedno – Delilah przerwała Dominicowi.
-          Co zechcesz – odparł, uśmiechając się.
-          Czemu wtedy, gdy dostałam wiadomość, gdzie znajduje się Kerr, nie powiedziałeś mi kim jesteś? Że to ty…
-          Nie mogłem. Brian zahipnotyzował pewną osobę, która zabiłaby mnie, gdyby wiedziała, że jestem owym Tajemniczym. Te słowa nie mogły wyjść na jaw, nie mogłem się przyznać.
-          Jeszcze jedno. Skoro ojciec Briana został zabity przez nas, a matka zmarła przy porodzie, to kim byli jego „rodzice”? Przecież wielokrotnie widywałam się z panią Prescott i jej mężem…
-          Adoptowali go. Już powiedziałem im, co stało się z ich synem. Na początku nie chcieli wierzyć, że to on dokonał wszystkich tych zbrodni, ale gdy pokazałem im, że jestem tigrohominemem, uwierzyli.
-          Pokazałeś im?! A co, jeżeli dowiedzą się o tym inni ludzie?!
-          Spokojnie. Niepowołani się nie dowiedzą, wiem, że rodzicom Briana można zaufać. To naprawdę dobrzy ludzie. Jeśli zaś chodzi o Złego, czyli młodego Prescotta, jego ciało „znalazłem” w lesie. Policja uznała, iż został zagryziony przez wilki. Pojawisz się na pogrzebie?
-          Sama nie wiem. Zbyt wiele złego się przez niego stało, nie mam pojęcia, czy byłabym w stanie na niego jeszcze raz spojrzeć. Nawet na martwego.
-          A co z Kirsten? Lepiej się czuje?
-          Tak. Chodźmy ją odwiedzić. Niedługo wróci do domu, mówiła, że stęskniła się za Chrisem.
Para ruszyła chodnikiem, zmierzając w stronę szpitala. Cieszyli się, że wreszcie jest spokój, chociaż ubolewali nad tym, że żeby dojść do tego etapu, tak wiele osób musiało zginąć. Matka Delilah zemdlała, gdy dowiedziała się o wszystkim, co nie było najlepsze dla kobiet w jej stanie. Niedługo bowiem na świecie miała się pojawić mała istotka, będąca dzieckiem jej i Matta. Po ocknięciu się nakrzyczała na Del, ale była szczęśliwa, że wreszcie nastąpił koniec tego chorego życia w ciągłym strachu.
W szpitalu spotkali Chrisa. Siedział przy łóżku swojej ukochanej, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Delikatnie gładził Kirsten po dłoni. Nie wiedział, co stało się naprawdę, ale czuł, że dowie się tego w niedługim czasie.

EPILOG
Młoda para wyszła z urzędu stanu cywilnego. Świeżo upieczone małżeństwo zostało obrzucone ryżem, a także drobnymi monetami. Delilah uśmiechała się, delikatnie gładząc lekko zaokrąglony brzuszek. Cieszyła się na myśl, że zostanie mamą. Dominic był równie szczęśliwy i bez wątpienia zakochany. Podobnie jak Chris, któremu Kirsten odważyła się powiedzieć prawdę. Przyjął ją ze zdziwieniem, ale dość spokojnie. Planował oświadczyny, radząc się w tej sprawie wielokrotnie Dominica; zostali najlepszymi przyjaciółmi.
Ślub młodej kobiety podziwiali Matt i Katie, razem z ich małą córeczką, Leah.
Szczęśliwe zakończenie, prawie jak w bajce – przebiegło przez myśl dwudziestojednoletniej Del. I żyli długo i szczęśliwie, nie zmieniając się do końca. – Uśmiechnęła się pod nosem i mocno pocałowała Dominica.

Dziękuję ;) - to jedyne, co przyszło mi na myśl po napisaniu ostatniego zdania. Nienawidzę zakończeń! Są takie smutne... Nawet jeśli wesołe, tzw. happy endy, to i tak żal, że wszystko się kończy. Ale: Nic nie może przecież wiecznie trwać, toteż - muszę to tu kiedyś wstawić, nawet jeśli nie mam na to ochoty. Tak bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, że przez głowę przeszło mi napisanie drugiej części - ale co miałoby się w niej znaleźć?
Nie wiem, nie będę w stanie przyzwyczaić się do tego, że skończyłam to opowiadanie. Po prostu nie mieści mi się to w głowie...

A teraz dla wszystkich, którzy to czytali, którzy komentowali, którzy wspierali mnie w pisaniu, czy nawet krytykowali - po prostu dziękuję. I pozdrawiam serdecznie.

PS: Mam prośbę do wszystkich, którzy to czytali - proszę, skomentujcie to krótko. Choćby wpisując własne imię w komentarzu :)

10 komentarzy:

  1. Kurde jak mi smutno ; ( . Nie lubię Happy Endów no ale cóż im się należało ; ) . Nie chce się rozpisywać serio ; p .
    Mam podać swoje imię ? ee lepiej nie ;D .
    Kurde szkoda że to koniec ; ( .
    No ale dobra ja już się tak nie rozpisuje ; D .
    pozdrowienia z Trójmiasta MikaxD bądź Wredota

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec, bo opowiadanie było bardzo ciekawe. Ale cieszę się, że wszystko szczęśliwie się skończyło. Najbardziej jednak podoba mi się to, że to jednak Dominic jest tajemniczym :** On i Del to idealna para. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiego toku wydarzeń :)
    Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)
    Przepraszam, że nie byłam na bieżąco.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam do końca :-) Że to Dominick jest Tajemniczym przemyśliwałam już od jakiegoś czasu. Tylko ten Zły zupełnie mnie zaskoczył. Zakończenie romantyczne. Fajnie to wszystko napisałaś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Brian jako wcielenie Zła sprawdził się niesamowicie realistycznie. Aż ciarki przechodziły na myśl o tym, co robił, nie odczuwając przy tym kompletnie żadnych wyrzutów sumienia. Na szczęście Delilah, a także jej ukochanemu Tajemniczemu - jak cholernie się cieszę, że jednak jest nim Dominic! - udało się poskromić swojego największego wroga, a po tym, mam nadzieję, na ulicy Cieni zapanował spokój. Cieszę się także dlatego, że z Kirsten nic poważnego się nie stało, bo bardzo ją polubiłam. A przede wszystkim - ślub Del i Minica! No lepszego zakończenia nie mogłam sobie wymarzyć <3
    Będę bardzo miło wspominała to opowiadanie. Trzymam oczywiście kciuki za Twoje pozostałe historie. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej... aż przykro się robi, że to już koniec. Doskonale znam to uczucie, kiedy człowiek publikuje epilog - z jednej strony radość, z drugiej smutek. Choć jest w tym coś niesamowitego. Hmm... druga część mogłaby być np. o córce Del :)
    Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Brian jako zło... nie polubiłam go, ale żeby był aż tak wielkim potworem? Najwyraźniej. Na szczęście Kristen przeżyła, Del też. Poznała swoją miłość i miejmy nadzieję, że będzie ona trwała wiecznie. Małżeństwo Del i Dominica - tego również się nie spodziewałam, jednak muszę przyznać, że poprawiłaś mi humor na resztę dnia ;) Piękne... aż brak mi słów :)
    proszę Cię oczywiście o informowanie o nowych notkach na blogu o Berenice ;) Z chęcią poznam ciąg dalszy tej historii.
    Dziękuję Ci za "Spójrz w oczy tygrysowi", za to wspaniałe opowiadanie pełne akcji, uczuć i wielu wielu innych czynników, które czynią z niego arcydzieło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam od dłuższego czasu i twój blog był jednym z moich motywatorów do rozpoczęcia własnego opwiadania : )
    Zapraszam do czytania i komentowania:
    http://i-give-my-love-to-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, no aż tak krótko to nie skomentuję...
    Takie happy endy nie zdarzają się często, aczkolwiek bardzo je lubię:) Oświadczam, że ja, Sylwia jestem zadowolona z tego opowiadania w 100%:)
    Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam z takiego zakończenia. Myslałam, ze raczej będziesz chciała uprzykrzyć życie czytelnikom i uśmiercisz kogoś oprócz tej małpy. Ale na szczeście jest wszystko w porządku...uff..;)
    Naprawdę, odwaliłaś kawał dobrej roboty z tym blogiem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nieee, a tak polubiłam tą historię i główną bohaterkę..
    Ale dobrze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie.
    Ha, a więc to jednak Dominic był Tajemniczym ? Tak coś podejrzewałam, ale nie ważne ;)
    Smutno mi, ja także nie lubię zakończeń.. :/
    Ale wiem, ze z kolejnym twoim blogiem czeka mnie jeszcze więcej przygód.
    Dlatego dziękuje ci za napisanie tego opowiadania ;*
    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w tej dziedzinie ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za to opowiedanie;-)

    OdpowiedzUsuń