Jasne światło pełni
księżyca wdzierało się do niebieskiego pokoju Lucasa Slettera, jednak nie to
obudziło chłopaka. Zerwał się z łóżka, gdy w jego umyśle powstał obraz, który
widział w domu Monate’a, a obok nieżyjącego młodego mężczyzny leżała Mia, również
we krwi. Nikt nie wiedział, że w sumie sen był w pewnym stopniu rozwiązaniem
zagadki, ponieważ za obie śmierci odpowiadało Zło.
Lucas rozejrzał się po
swoim pokoju, który był nieco rozświetlony światłem księżycowym. Chłopak wstał
z łóżka, narzucił na siebie bluzę i spodnie, po czym, pchany instynktem,
wyszedł z domu – musiał na swój sposób ochłonąć. To wszystko, co działo się w
jego życiu… było przerażające.
Wychodząc zadrżał, bowiem
ziemię spowijała mgła. Nie bał się, bo uznał, że nie ma czego. Napis na lustrze
– ot, makabryczne poczucie humoru oprawcy. Brązowe oczy na wybladłej twarzy
przyzwyczaiły się już do ciemności. Nawet jeśli mam zginąć, to chyba nie
będzie źle… szkoda tylko mamy – pomyślał, wchodząc w tym momencie do parku.
Usłyszał jakiś szmer i
odwrócił się szybko, jednak nie zauważył nic podejrzanego.
- E tam, głupia
wyobraźnia – mruknął i kopnął mały kamień, leżący pod jego nogami.
Podszedł do jedynej
latarni, stojącej w małym parku w Shadow Town, jednak ta natychmiast zgasła.
Przeszedł go dreszcz, a w tej samej chwili poczuł ciepły oddech na karku;
poczuł, jak drobne włoski zjeżyły się. Nie zdążył nawet pomyśleć o tym, co może
zrobić, gdyż został powalony na ziemię.
- Zginiesz…
we… mgle… - wycharczała dziwna istota i strużka śliny, wymieszanej z krwią,
kapnęła na szyję Lucasa.
Chłopak wiedział, że to
już koniec. Mgła jakby gęstniała, a okropny stwór, który na nim siedział i go
przytrzymywał, przejechał szponami po jego klatce piersiowej, rozrywając
ubrania i powodując ból. Gdy krzyknął, Zły wbił swoje pazury w język
nastolatka, zacisnął i mocno pociągnął, wyrywając go. Miejsce, w którym
powinien być oderwany mięsień, zamieniło się w żywą ranę, z której wyciekała
krew, zalewając gardło niczemu winnemu Lucasowi, który nie mógł już ani
krzyczeć, ani się bronić.
Próba zrzucenia z siebie
wielkiego, monstrualnego stwora zakończyła się rozoraniem ramienia i wbiciem
szponu głęboko w klatkę piersiową chłopaka, tak, by przebić mu płuco, które
miało zalać się krwią. Zły szarpnął nastolatkiem, łamiąc mu rękę, a potem
ugryzł w gardło, nie pijąc czerwonej cieczy, za to mocząc w niej pazury, by
wydrapać napis na chodniku.
Po prostu zabił dla
zabawy. I dla wypełnienia obietnicy na lustrze…
***
Raźno idąca Kirsten
podśpiewywała pod nosem. Skręciła do parku, kierując się ku sklepowi, o dziwnej
nazwie „UFO”. Nucenie przerodziło się w krzyk, gdy zobaczyła ciało swojego
szkolnego kolegi Lucasa, a właściwie to, co z niego zostało. Rozszarpane ramię,
klatka piersiowa, wszystko spowite w czerwieni. I napis, którego młoda
dziewczyna wolałaby nie ujrzeć:
„W ZIEMI BĘDZIESZ
GRZEBANA, TYLKO GDY BĘDĘ MIAŁ NA TO OCHOTĘ, JAK CIĘ ZABIJĘ – ZOBACZYSZ POTEM”
– jasnowłosą przeszły dreszcze, ale szybko wykręciła numer policji, wiedząc, że
niewiele to da, a jednak musiała to zrobić. Zaraz po wykonaniu telefonu, na
sztywnych nogach odeszła kawałek dalej, nie mogąc już patrzeć na makabryczną
scenę i żałując, że musi brać w tym udział. Już wiedziała, że w tamtym momencie
zaczyna się najgorszy rozdział jej życia, przepełniony strachem i wieloma
koszmarami, jednak czuła, że będzie się bronić przed tym, co ma ją zabić. Była
sparaliżowana strachem, zesztywniała i nawet nie zamykała powiek. Zacisnęła
ręce w pięści, jakby gotowa walczyć, ale stała bez ruchu. Groźba, która została
wypełniona na Lucasie, mogła się spełnić także na niej.
Napis był rękawicą,
rzuconą w jej stronę, którą mimowolnie przyjęła. Nie oddam swojego życia tak
łatwo. Nie tobie, draniu, nie za tak niską cenę. Nie będę się ciebie bać! –
wykrzyczała w myśli, będąc przekonana, że Zły ją słyszy; i nie myliła się. Mimo
tego on był pewien, że pójdzie mu łatwo z Kerr, dzięki czemu kolejny raz zabawi
się w mrocznego poetę, zostawiając napis na miejscu kolejnej zbrodni.
Blondynka nie wiedziała, w
jaki sposób znalazła się na posterunku policji, pamiętała tylko, że bardzo
szybko ją wypuszczono, widząc, w jakim stanie się znajduje. Cały czas szeroko
otwierała oczy i patrzyła beznamiętnie na pana Blacka, który stawiał kolejne
pytania, co ona kwitowała krótkimi, często monosylabicznymi odpowiedziami. Była
w zbyt dużym szoku, by cokolwiek powiedzieć.
- Jest niewinna –
mruknął komendant. – Nie sądzę, by ona mogła to zrobić, do zadania takich ran
potrzeba ogromnej siły. Myślę tak samo o tym chłopaku, Pollu, jednak mimo
wszystko trzeba go jeszcze przesłuchać.
Blondynka, nieodstawiana
do domu przez nikogo, skierowała swoje kroki do domu Delilah, która nie poszła
do szkoły, bo przeczuwała coś złego. Gdy tylko usłyszała historię o tym, co
zdarzyło się tego ranka, niemal krzyknęła. Kirsten wreszcie trochę się
przebudziła, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Ja mam być
następna – łkała. – Ja nie chcę umierać, ja nie oddam się tak łatwo! Nie będę
się bać! – krzyknęła i wtuliła się w Del, która czuła się trochę winna przez
to, że wtajemniczyła swoją przyjaciółkę w sprawy związane ze Złym. Z drugiej
strony jednak dzięki temu miały odrobinę przewagi, bo wiedziały, przed czym się
chronić.
- Nie będziesz następna, dopilnuję tego.
Teraz nie powinnaś nigdzie wychodzić sama, najlepiej zamieszkaj ze mną, wtedy
będziesz bezpieczna, bo roztoczę nad tobą ochronę. To chyba najlepsze wyjście.
Przydałby się Tajemniczy, on by cię lepiej obronił, ale ja też będę mogła w
jakiś sposób ci pomóc.
- Ja z tobą zamieszkam, bardzo chętnie, ale nie
wiem, co z moją mamą, ona się w życiu na to nie zgodzi…
- Zgodzi się, zgodzi. Jeszcze nie wiem jak,
ale to załatwię.
Listonosz, stojący przed
domem Del, zatrąbił donośnie; dziewczyna poinformowała przyjaciółkę, że zaraz
wróci i poszła odebrać pocztę. Dostała jakąś przesyłkę dla mamy, a także dwa
listy zaadresowane do niej, tyle że dwoma różnymi charakterami pisma.
Otworzyła pierwszy.
„Uważaj mała, bo
stracisz wszystkie zęby, jak się nie odczepisz od Briana. Nie radziłabym ci (z
małej litery, by okazać brak szacunku) dalej się z nim spotykać, jeśli ci twoje
normalne życie miłe. Jeśli nie, to proszę bardzo… zniszczę wszystko, twoje
marzenia, plany. Będziesz się musiała wyprowadzić, bo w ST znienawidzą cię
wszyscy, niekoniecznie za coś, co zrobiłaś właśnie ty… Sądzisz, że możesz
bezkarnie spotykać się z MOIM chłopakiem?! Mylisz się! Odczepisz się od niego
szybciej, niż myślisz, a jeśli nie, to pożałujesz.
Z poważaniem, lecz bez
wyrazów szacunku
Ginna Lee.
PS: Uważaj na siebie,
albo uciekaj…”
Delilah zadrżała, słowa o
tym, że ludzie znienawidzą ją za coś, czego nie zrobiła ona, przywiodły jej na
myśl zbrodnie, które ostatnio popełniono w Shadow Town. Czy to możliwe, żeby…
Ginna była Złem?! Może to ona zabijała, a teraz chciała, by ludzie myśleli, że
to wszystko sprawka Del?
Nie, to głupie.
Fanatyczka Briana, zabijająca tylko po to, żeby mnie odpędzić od faceta? Proszę
cię, pomyśl trochę – rzuciła do siebie w myśli i otworzyła kolejną kopertę,
ze znanym jej już pismem na kolejnej walentynce.
„UWAŻAJ NA SIEBIE” –
głosił ogromny napis. Nie było podpisu, bo brunetka wiedziała kto, albo raczej
co, wysłało tę kartkę. Przeraziło ją to, że w liście rówieśniczki były te same
słowa…
- Czyli co? Mamy
dwóch podejrzanych, Matta i Ginnę? – zapytała w dalszym ciągu przerażona
Kirsten, kiedy przyjaciółka pokazała jej listy.
-
Tak… A konkretniej ja mam. Kerr, ja już nie chcę cię w to
wplątywać. Teraz już będę cię chronić przez Złem, ale proszę, nie udzielaj się.
Żałowałabym najbardziej, gdybyś, będąc mi tak bardzo bliska, zginęła, ponieważ
pomagasz w walce z ciemnymi mocami. Więc zamieszkaj ze mną, ale zapomnij o tym,
że jestem tygrysem…
-
Nie zapomnę, Delilah! Nie mogę. Jestem twoją najlepszą
przyjaciółką i nie zostawię cię z tym samej. Owszem, boję się o moje życie, ale
tak samo jak ty czuję się odpowiedzialna za to, co się dzieje, więc nie mów mi,
że nie chcesz mnie w to dalej wplątywać, bo teraz już musisz! – Blondynka
postawiła twardo na swoim i nie dopuściła pytania Del do swoich uszu: – Tak, na
pewno tego chcę. – przytuliła się do dziewczyny, będąc wreszcie sobą.
***
Z dedykacją dla Aivalar. Dzięki za to, że jesteś ;*
Taak, to ta siedemnastka. Podoba mi się. I mówię to szczerze.
Rozdział byłby dwie godziny wcześniej, gdyby nie...
Zapraszam tam serdecznie! ;)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Zło jest naprawdę bezwzględne. Och jak mnie ciekawi, kto to jest. czekam, aż wreszcie odsłonisz rąbek tajemnicy.
OdpowiedzUsuńBiedny Lucas. Co za okropna śmierć. I zupełnie niepotrzebna. Zło lubi się zabawić. A teraz kolej na Kerr? Oby Dell udało się ją uratować.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie
No proszę już 17 ;d . rozdział jak zwykle wciągnął . KIM ON JEST !? To chyba tylko tyle ; D . Czekam z niecierpliwością na kolejny ; d . Pozdrowienia MikaxD bądź Wredota
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu tego rozdziału czułam się,jakbym ogladała jakiś wyjątkowo mroczny horror. Zło nie ma litości. Ciekawe, kto jest na tyle podły, aby bawić się życiem niewinnych ludzi. Rozumiem, to twoje opowiadanie, ale proszę.. nie uśmiercaj Kerr..To taka równa babka;)
OdpowiedzUsuńCzekam tez na sceny trochę mniej przerażające. Może jakieś uczucia na linii Del-Dominic?
Byłoby ciekawie;)
z otwartą buzią czytałam to jak Zło oderwało język Lucasa (a siedzę w autobusie . wyobraź sobie co myśleli ludzie :D). 'ludzka' okropnośc nie zna granic. nie mówię tylko o Złu ale także o Ginnie . groźby typu 'zostaw mojego chłopaka bo pożałujesz' są żałosne i śmieszne . widać że ta dziewczyna jeszcze nie dojrzała . skoro taki z niej chojrak, mogła powiedzieć to Del prosto w twarz :D rozdział genialny choć nie wiem co Tobą kierowało kiedy pisalaś tą bezlitosną scenę . czego Ty się dziewczyno naoglądałaś ? :D
OdpowiedzUsuńBiedny chłopak. Zginął w tak tragiczny sposób. Jakoś trudno mi uwierzyć, że to Ginna jest Złem. Dziewczyna takim potworem? Jeszcze bardziej mnie to przeraża, niż gdyby był nim chłopak. Ale te pogróżki... cóż, może rzeczywiście to ona. Mam jednak nadzieję, że Del zdoła ochronić Kristen, bo nie pogodzę się z jej śmiercią. Wierzę w Del i w to, że Kristen jednak przeżyje. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dedykację. Ja też się cieszę, że Cię poznałam ;*
OdpowiedzUsuńChociaż scena, w której zamordowany zostaje Lucas, przypomina horror i dość silnie wpłynęła na moją wyobraźnię (domyśl się, jakie będą efekty ubocxzne xD), to stwierdzam z całym przekonaniem, że to jeden z najlepszych fragmentów tego opowiadania. Przyjemnie patrzeć, jak się rozwijasz z rozdziału na rozdział ;3
Gdybym na miejscu Kirsten zastała w niespodziewanym (i w ogóle jakimkolwiek) momencie taki widok, z pewnością bym zemdlała. Tymczasem blondynka udowodniła, że jest osobą o silnej, walecznej osobowości - a więc kimś idealnym na rolę przyjaciółki dla naszej odważnej Delilah. Choć Kerr ciężko zniosła odnalezienie zmasakrowanych zwłok Lucasa i tego złowróżbnego liściku, wyszła z tego z dumnie uniesioną głową. Podoba mi się ta jej wola walki, niechęć do poddawania się na jakimkolwiek polu.
Powiązanie między listem Ginny a anonimową kartką faktycznie jest nieco mroczne, aczkolwiek wydaje mi się, że Panna Lee to po prostu zazdrosna idiotka, nic więcej.
Uważam, że ten rozdział jest najlepszy jak dotąd.
Pozdrawiam i życzę weny ;3
No, co ja mogę powiedzieć? Wszytko już wszyscy powiedzieli, powyżej. Oczywiście rozdziały świetne, choć krótkie, a chciałabym sobie poczytać.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część ;*
Pozdrawiam ^^
Ostre promienie słońca zakuły Cię w oczy, gdy zrobiłeś kilka niepewnych kroków naprzód. Zostałeś wyprowadzony przed budynek więzienia przez strażniczkę więzienną, Niewidzialną, z nieznanych sobie przyczyn. Pracownik Gaola spogląda na Ciebie bez wyrazu.
OdpowiedzUsuń- Możesz wracać do domu – mówi, po czym odwraca się w stronę drzwi. – Ach tak, jeszcze coś. – Przypomina sobie. – Twój numer to [044], pamiętaj. – Po czym znika we wnętrzu ogromnego budynku.
[fair-gaol.blogspot.com]
(Otrzymałeś/aś odmowę. Możesz się z nią zapoznać na stronie ocenialni)
Ciekawe , fajnie piszesz mają racje juz wszystko zostało wymienione powyżej , Jak byś miala czas zapraszam do mnie http://lolaa1881.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń