***
Po wielu bitwach w myślach
i braku sensownych odpowiedzi na mnóstwo pytań Del wróciła do szkoły. W
oswojeniu się z wewnętrzną tragedią, a także z powrotem do normalnego myślenia
pomogła jej Kirsten, zamartwiająca się na tyle, by odwiedzić ją w jedynym szpitalu
w Shadow Town wraz z Dominiciem. Chłopak zamartwiał się, czy wszystko w
porządku z głową koleżanki, ale i ona zaczęła się martwić o niego. Miał
rozciętą wargę i, tak samo jak ona, zszyty łuk brwiowy, a także duży, fioletowy
siniak pod okiem. Nie tylko tam „zdobiły” one jego ciało, ale nie było tego
widać pod niebieską, obszerną bluzą z kapturem i długimi jeansami,
gdzieniegdzie poprzecieranymi. Okazało się, że pobił się z Patrickiem Monate;
bodźcem do wszczęcia porządnej awantury było paskudne zachowanie drugiego z
nich względem pewnej dziewczyny. Nie od niedawna wiadomo, że ten nastolatek to
największy obrzydliwiec w całej szkole, która z reguły tuszowała jego występki.
Kiedyś krążyły pogłoski, że cicha myszka z klasy pierwszej została przez niego
zgwałcona, ale te plotki nie znikły tak szybko, jak się pojawiły, głównie przez
to, że na starym i jedynym cmentarzu, krótko po tej aferze, pojawił się nowy
nagrobek z napisem „Mia Sletter”. Popełniła samobójstwo po tym, gdy już mniej
więcej doszła do siebie. Zabiła się… na ulicy Cieni. Mimo tego, że Patrick nie
poniósł żadnych konsekwencji, zwłaszcza żeńska część liceum nie potrafiła o tym
zapomnieć.
Kirsten bardziej
zamartwiała się stanem psychicznym koleżanki; wiedziała, że fizycznie nie
będzie dolegać jej nic aż tak poważnego, w końcu dolegliwości powstałe pod
postacią tygrysa w ciele ludzkim leczyły się szybko. Dziewczyna nie miała
jednak pojęcia, że panna Calbon doznała poszczególnych obrażeń, kiedy nie była
po przemianie.
Mimo tego blondynka
świetnie wyczuła stan przyjaciółki i pomogła jej się podnieść z psychicznego
dołka. Nie miała pojęcia, że zrobiła właśnie coś, co było najlepszą rzeczą dla
Delilah; gdyby nie słowa Kerr, prawdopodobnie sama zaczęłaby zadawać sobie ból,
albo pewnego dnia skoczyłaby z jakiegoś wysokiego budynku w Shadow Town, gdyż
jej racjonalne myślenie zostało zburzone i Zło miało pełen dostęp do
manipulacji Delilah, który, na szczęście, w końcu zamknęła Kirsten.
Patrick po bójce nie
pojawił się w szkole. Minęło kilka dni, aż wreszcie jeden z uczniów z klasy, w
której uczyli się zarówno Monate, jak i Poll, został oddelegowany do domu
chłopaka. Szara 17/6 powtarzał Lucas Sletter, brat nieżyjącej już
pierwszoklasistki. Z jednej strony wściekał się, że akurat jemu powierzono
zadanie sprawdzenia, co dzieje się z Patrickiem, a z drugiej miał okazję do
oderwania się od znaczących spojrzeń rzucanych w jego stronę i szeptów, w
których rozróżniał imię Mii. Idąc tak ulicą, ubrany na czarno, wbijając smutny
wzrok w ziemię, doszedł do budynku, w którym miał znajdować się jego kolega z
klasy, a zarazem... ktoś mający wiele wspólnego z jego zmarłą siostrą.
Zapukał delikatnie do
drzwi; nikt mu nie odpowiedział. Nacisnął więc lekko klamkę, a drzwi ustąpiły.
Wszedł do przedpokoju, spojrzał w lewą stronę i zobaczył lustro, a na nim coś
niezwykłego. Czerwony napis, stworzony za pomocą farby... a może krwi.
Jedyne, co upewniło
blondyna w tym, że to nie czerwony barwnik, była treść owego napisu.
„KIMKOLWIEK JESTEŚ,
CZYTAJĄC SŁOWA ME, MOŻESZ BYĆ PEWIEN – ZGINIESZ WE MGLE.”
Litery nie były duże.
Chłopak zamarł i czując, że jest w niebezpieczeństwie i powinien wezwać
odpowiednie władze, wszedł do pomieszczenia, które znajdowało się tuż za
przedpokojem. Instynktownie cofnął się o krok, widząc coś, co śniło mu się
później w najgorszych koszmarach. Patrick Monate, leżący cały we krwi, która
wypłynęła mu z tętnicy szyjnej; ciało leżało w dość nietypowej pozycji, z ust
również wyciekała krew, a Lucas, który zastygł w bezruchu, zauważył również
ranę kłutą na klatce piersiowej.
Z przerażeniem zadzwonił
po policję, która przyjechała niemal natychmiast.
***
- Czyli pan,
panie Poll, pobił się ostatnio z denatem.
- Tak, biłem się,
ale nie z denatem, tylko z Patrickiem. Wtedy jeszcze żył i jakoś w sumie nic mu
nie było, bo bardziej on bił mnie, a nie ja jego – odpowiedział z przekąsem
Dominic. Szybko zdołał się połapać, że mundurowy wyjątkowo go nie lubi i jakoś
nie zamierza zmienić zdania na jego temat.
- Skoro to on bił ciebie, to dlaczego nie
zgłosiłeś tego na policję?
- Proszę pana,
czy pan, mając siedemnaście lat, po wdaniu się w bójkę z kolegą ze szkoły,
biegł od razu na skargę? – zapytał ze złością.
- Nie, nie
biegłem, ale dzisiejsza młodzież jest taka… - policjant nie dokończył zdania,
nie chcąc, by dzieciak pomyślał, że jest niekulturalny.
- Głupia? Co to, to nie. Poza tym chyba pan
nie twierdzi, że to ja, z powodu jakiejś idiotycznej przepychanki, miałbym
zabić tego chłopaka?
- Ja nic nie twierdzę – odparł tonem, po
którym można było wnioskować, że wręcz przeciwnie, uważa, że Dominic jest
agresywnym, psychopatycznym mordercą, który chętnie pisze na lustrach jakieś
rymowane groźby. Nastolatek wzdrygnął się na tę myśl i zrobiło mu się niedobrze.
- To niech mnie pan wypuści.
- Nie mogę, ponieważ… - wywód ten przerwał mu
komendant, który poprosił o wyjście młodego policjanta.
Dominic został sam i bił
się z myślami. Co się z nim stanie, jeśli stwierdzą czas zgonu w przedziale
godzin, w których siedział w domu sam, podczas gdy ojciec znajdował się w
pracy?
Pan Black wszedł z
powrotem do pomieszczenia i zapytał groźnym tonem:
- Co robiłeś
wczoraj, czyli w niedzielę, około godziny szesnastej-szesnastej trzydzieści?
- Spotkałem się z Mindy Craber.
- Ona może to potwierdzić?
- Niech jej się pan zapyta.
Policjant kazał chłopakowi
opuścić komisariat i pójść z powrotem do domu; wymruczał pod nosem coś w stylu
„pyskaty szczeniak” i odszedł, by odnaleźć adres Mindy, która miała potwierdzić
niewinność kolegi, poprzez szczegółowe zdanie relacji z ich spotkania. Kuzynka
to jednak kuzynka, a to, że tego samego dnia trochę się pokłócili, nie powinno
jej przeszkodzić w udzieleniu prawdziwych odpowiedzi.
Jednak napis na lustrze
zasiał strach wśród ludzi, którzy słyszeli o zbrodni…
***
Szesnaście, czyli wstęp do siedemnaście. :D
Z każdym rozdziałem bardziej lubię to opowiadanie, zaczynam je doceniać, tak mi się wydaje. Właściwie nie wiem co mam powiedzieć o tym rozdziale, wcześniej wydawał mi się dłuższy, ale trudno, jest jaki jest.
Pozdrawiam Was i życzę udanego weekendu ;)
Z każdym rozdziałem bardziej lubię to opowiadanie, zaczynam je doceniać, tak mi się wydaje. Właściwie nie wiem co mam powiedzieć o tym rozdziale, wcześniej wydawał mi się dłuższy, ale trudno, jest jaki jest.
Pozdrawiam Was i życzę udanego weekendu ;)
Troszkę sie dziś zaplątałam, ale to wina tego, że jestem strasznie przeziębiona i jakoś tak z trudem dociera do mnie sens wszystkiego. Jeśli dobrze to sobie poukładałam, to chyba w tym rozdziale poświeciłaś więcej miejsca zbrodni dokonanej na Patricku. Mniemam, że ma to związek ze Złem, na co wskazywałby ten napis. Dominick będzie podejrzany, bo się kiedyś z nim bił? Ciekawe. A Dell się załamała i dzięki Kristen udało się jej odzyskać równowagę? Czy tak to wygląda? Może przeczytam ten rozdział jeszcze raz, gdy będę mieć jasność myślenia, bo tak jak powiedziałam na razie mam straszny mętlik i jakoś trudno mi to wszystko ze sobą pozbierać, połączyć i zbić w całość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Śmierć? Zupełnie mnie to zaskoczyło! Nie spodziewałam się, że zginie jakiś uczeń. No i ten napis na lustrze... muszę przyznać, że dreszcz przebiegł mi po plecach, gdy czytałam tę scenę. Kiedy doszłam do zwłok - brr!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Del ma tak dobrą przyjaciółkę, która pomaga jej przetrwać ciężkie chwile. To na pewno będzie miało pozytywny wpływ na psychikę dziewczyny, bo (jak widać) jest ona w naprawdę złym stanie.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ponieważ daje on szansę na rozwiązanie kolejnej zagadki. :D
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
przeliczne to :) strasznie lubię opowiadania pisane w internecie !! kocham to wyczekiwanie na następny rozdział ;* !!
OdpowiedzUsuńZosia
P.S. Mogłabyś zajrzeć na mojego bloga: www.kurkazosia.blogspot.com :)
Heej;D
OdpowiedzUsuńLubie to uczucie grozy, które towarzyszyło mi przy czytaniu tego rozdziału. Niby takie trochę straszne, ale lubię takie klimaty...
Jak pewnie się domyślasz, rozdział mi się podobał:D Del dochodzi do siebie, to dobrze. Ale zaintrygowało mnie to oskarżenie Dominica, jednak bezpodstawne. I zaraz pytanie- kto mógł zrobić coś takiego, nawet temu zwyrodnialcowi? Ojj nie mogę się doczekać następnego.
Wcale nie jest mi żal Patrica, nie po tym, co zrobił Mii. Ale ciekawe, kto go zabił i co dokładnie miał oznaczać ten napis. Przerażający trochę. Może to Zło. Mam nadzieję, że Dominica w końcu wypuszczą i nie znajdą nic przeciwko niemu.
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę z faktu, że Del ma przy sobie wiernych przyjaciół, dzięki którym może podnieść się nawet po największym zalamaniu. Strach pomyśleć, co dziewczyna by ze sobą zrobila, gdyby nie silna pomoc Dominica, a przede wszystkim Kristin.
OdpowiedzUsuńPo tym, co Patrick zrobił tamtej dziewczynie, jakoś niespecjalnie współczułam temu, co się z nim stało. Mimo wszystko trzeba przyznać, że ta scena jest absolutnie wstrząsająca - niechętnie nastawiony wobec Monate'a Lucas, złowrogi napis, przy którym dreszcz przebiegł mi po plecach, zmasakrowane zwłoki na tle ogromnej kałuży krwi. To wszystko przypominało scenerię godna dobrego horroru. Coś mi się wydaje, że Zło dopiero zaczyna swoją chorą, potworną grę.
Skoro Dominic pobił się dopiero co z nieżyjącym już Patrickiem, nic w tym dziwnego, że był podejrzany o jego zabójstwo. Gdyby policja go nie przesłuchała, wykazałaby się dużą niekonsekwencją działań. Wiadomo jednak, że młody Poll jest niewinny - w ogóle nie wyobrażam sobie, by mógł kogoś skrzywdzić. na dodatek odrobinę podejrzewam go o bycie Tajemniczym. ;)
Pozdrawiam ;**