11.08.2012

Jedenaście



*

Weszły i wprawiły w osłupienie wszystkich chłopców, którzy rzucali im pożądliwe spojrzenia.
Blondynkę od razu gdzieś wcięło, porwał ją do tańca jakiś chłopak; Delilah też była proszona, ale odmówiła, czekając na gospodarza. Usiadła przy stoliku, ktoś podał jej plastikowy kieliszek – chciała odmówić, ale już wlano tam wódkę. Wypiła, krzywiąc się. Dopiero teraz rozejrzała się po salonie. Był wypchany po brzegi, a inne pomieszczenia też zostały wypełnione ludźmi. Nie miała pojęcia, w jaki sposób Brian to wszystko później posprząta, ale przecież jego rodzice niemal spali na pieniądzach, więc w jakoś musiał sobie poradzić. Mógł zatrudnić ekipę sprzątającą…
Do Del przysiadł się kolejny chłopak. Położył jej spoconą dłoń na kolanie i zaczął sunąć nią coraz wyżej.
- Śliczne masz oczy – powiedział, gapiąc się znacznie niżej, niż wskazywałaby na to jego uwaga.
- Bierz to łapsko – odparła.
Gdy ten rozkaz nie przyniósł pożądanego efektu, chłopak został uderzony z otwartej ręki w policzek, a jego dłoń została zepchnięta. W tym momencie nadszedł Brian Prescott.
- Monate! Nie po to cię zapraszałem, żebyś moją laskę obmacywał! W moim domu! Zdobądź sobie własną suczkę, a nie!
- Dobra, już dobra, sorry.
- Nie dotykał cię gdzieś, gdzie nie powinien? – zapytał niby zaniepokojony, gdy tamten odszedł.
- Nie. Spadaj – wstała od stolika i wyszła przejść się po domu.
Liczyła, że ją przeprosi za tę „suczkę” i „laskę”. W końcu była przecież dziewczyną, a nie przedmiotem, którego można przesuwać i nazywać, jak się chce.
Weszła po schodach na górę. Tam było pusto. Korytarz był długi, ale jasny, bo lampy paliły się wszystkie tylko dlatego, że opuszczono rolety we wszystkich oknach.
- Hej, jak ty się do mnie odnosisz, co? – usłyszała warknięcie Prescotta i została przyciśnięta do ściany. Trzymał ją dłońmi za nadgarstki i przytrzymywał resztę ciała swoim ciałem.
- Normalnie – burknęła. – A czego oczekujesz? Nie jestem suczką!
- Jesteś, jesteś. Przyszłaś tu tylko dlatego, że ja tego chciałem – podkreślił słowo „ja”.
- Spoko, mogę też wyjść – uśmiechnęła się ironicznie.
- Ale nie chcę, żebyś wychodziła – przyciskał ją coraz mocniej. – Nie zamierzam cię przepraszać.
- Nie zamierzam się płaszczyć i błagać, żebyś wybaczył. Bo ja – w przeciwieństwie do ciebie – nie obraziłam cię.
- Nie próbuj się wywinąć. Ja też cię nie obraziłem, tak się mówi na wszystkie dziewczyny!
- Och, serio? Ojej, nie wiedziałam. Masz rację, zejdźmy na dół, bawmy się dobrze z powrotem, jakby nic się nie stało! – ironizowała Del. Wściekłość dosłownie w niej kipiała. – A tak naprawdę, to gdzieś mam to, że tak się mówi na wszystkie dziewczyny, ja nie jestem wszyscy.
- No dobra, przepraszam – wycofał się niby ulegle.
Nie obchodziła go ta kłótnia, miał tylko nadzieję na niezłą imprezę, upicie Delilah i zaliczenie jej. W pokoju z kamerką, żeby móc się tym później pochwalić. Dziewczyna przyjęła przeprosiny, więc mógł się zrehabilitować i od razu zaprosił ją do tańca. Leciała wolna melodia, toteż przytulał ją i szeptał jej czułe słówka. Dziewczynie powoli przechodziła złość. Emanowała ciepłem i pewność siebie Briana już jej tak nie przeszkadzała. Pod koniec piosenki chłopak przechylił ją i ich usta się spotkały. Brunet jednak nie zakończył tańca zwykłym buziakiem, wcisnął język pomiędzy rozgrzane wargi dziewczyny, której nie spodobało się to tak, jakby chciała. Nie wiedzieć czemu, po przymknięciu oczu przy pocałunku, zobaczyła twarz Minica, nie swojego chłopaka. „Och, dlaczego? Trzy zauroczenia: Tajemniczy, Minic i Brian. Pomocy!” – krzyknęła w duchu, z nadzieją, że ktoś ją usłyszy.

***
Czekając na wizytę Matta – kolegi z pracy – oprócz martwienia się tym, czy jej popisowe danie się sprawdzi (pieczona pierś z kaczki podana z puree jabłkowym i (o ironio!) karmelizowaną, młodą marchewką) rozmyślała nad swoim postępkiem. Dobrze wiedziała, że jej córka martwiła się o życie tych ludzi, którzy mogli zginąć na ulicy Cieni. Chciała jak najlepiej dla Delilah, ale mimo wszystko czuła się niezręcznie wiedząc, że ją unieszczęśliwiła na cały tydzień. Im starsza była jej córka, tym Katie ciężej znosiła dar. Postanowiła dać jej przymusowy tydzień urlopu, jednak nie potrafiła się z tym czuć dobrze. Mimo uniknięcia niebezpieczeństwa, każde spojrzenie na brunetkę przywoływało wyrzuty sumienia.
Na początku tygodnia kac moralny dopadł córkę, teraz matkę.
Katie wyjęła kaczkę z piekarnika, poczyniła ostateczne przygotowania, a wówczas rozległ się dzwonek do drzwi.
Podczas gdy jej córka miotała się między trzema różnymi uczuciami, ona przeżywała jedno, ale z pewnością trwałe.

***
 Wódka i inne trunki alkoholowe lały się litrami, a Delilah odkryła nową zaletę bycia tygrysem. Piła i piła, a nadal była trzeźwa. Co prawda była weselsza, ale to zasługa gości, a nie tego, co w siebie wlała. Zdziwiło ją to, że takie rzeczy jak szybsze uczenie się i pozostawanie trzeźwą nie znikały po zjedzeniu papryki. Zbliżała się już północ; brunetka obserwowała Kirsten, która była coraz bardziej pijana.
- Chodź na górę – mruknął wprost do jej ucha Brian. Widział, jak wiele alkoholu spożyła, dlatego miał nadzieję, że znajduje się w stanie wystarczająco mocnego upojenia.
- Po co? – odparła z uśmiechem, co zbiło go z tropu. Miał nadzieję, że to będzie prostsze.
- No wiesz… zabawimy się.
- A co, masz klocki lego?
- No weź, nie bądź taka porządna.
- A jednak będę: zwijam się z imprezy.
- Już?! Zostań jeszcze, fajnie będzie.
- Tak, tak, fajnie. Może kiedy indziej, ja zabieram moją pijaną przyjaciółkę do domu, bo nie mam zamiaru zostawić jej w takim stanie, gdy dobiera się do niej Patrick Monate, zresztą ten sam, który próbował dostawiać się do mnie. Odprowadzisz mnie?
- Chyba nie, muszę pilnować domu.
Del szybko się zebrała, spławiła niechcianego kochanka blondynki i prowadząc ją pod ramię, szła w stronę jej domu. Kirsten ciągle się śmiała i zataczała. Bełkotała coś niewyraźnie, jakieś głupoty o Brianie.
- Ale wiesz, że na tej imprezie on chciał wziąć w obroty Ginnę Lee? – wymamrotała; była zalana w trupa.
- Tak, tak, chodź już do domu.
- Aaa… ty mnie nie traktujesz poważnie – powiedziała i złapała ją czkawka. Na szczęście dochodziły już do domu blondynki, bo Delilah nie miała siły prowadzić dziewczyny dłużej. Zadzwoniła dzwonkiem i wyszła matka dziewczyny. Podziękowała za odprowadzenie córki do domu.
Del zaczęła się zastanawiać czy blondynka mówiła serio o Ginnie. Brian kiedyś z nią chodził, to podobno najostrzejsza z dziewczyn w całej szkole. Miała każdego chłopaka, którego chciała. Przy niej chłopcy nie byli zdobywcami; oni stawali się ofiarami. Do tej pory całe liceum w Shadow Town nie wiedziało, kto kogo zdobył. Delilah poczuła ukłucie zazdrości i starając się nie myśleć o Prescotcie i pannie Lee, poszła do domu.
„Tak, już w poniedziałek odzyskam swoje moce, będę mogła pomagać. Nie będę miała w ogóle czasu, ale co z tego, skoro znów będę ratować życie ludzkie? Ja się nie liczę, ja tu jestem tylko po to, by oni mogli żyć. Tak, to był dobry dzień, ale poniedziałek będzie jeszcze lepszy. Chyba tylko ja lubię początek tygodnia” – mówiła do siebie w myślach.

*

Dzień dobry! :)

Co sądzicie o zachowaniu Briana? Macie nadzieję, że się poprawi, czy też spisujecie go na straty? Jestem ciekawa Waszego zdania ;)

Za korektę dziękuję Aivalar.

Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Prawdę powiedziawszy, kochana, ja spisałam Briana na straty już dawno ;x Po prostu nie przepadam za takimi typkami, a ten wydał mi się wyjątkowo obleśny. Potwierdził to wszystko właśnie w tym rozdziale - to jego ordynarne słownictwo, podłe traktowanie własnej dziewczyny, a nawet próba zmuszenia ją do seksu! Delilah powinna jak najprędzej dać sobie z nim spokój, bo kiedyś może dojść do czegoś naprawdę przykrego. Chociaż mi się wydaje, że Brian cały czas ją zdradza.
    Fajnie, że Katie poznała mężczyznę, któremu chce oddać serce. Niestety jej córka nie ma takiego szczęścia. Del musi być wyjątkowo trudno wobec trzech zauroczeń, zwłaszcza, że każde jest odmienne. Mam jednak nadzieję, że wyleczy się chociaż z Prescotta.
    Kirsten zalana w trupa... Nie zazdroszczę kaca nazajutrz ;x
    Rozdział bardzo przyjemny. Taki... obyczajowy. Czuję, że to całkiem spokojny odcinek w porównaniu z tymi, które będą potem, kiedy Delilah na nowo odzyska swoje moce ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka:d
    Wpadłam tu najszybciej, jak tylko mogłam. Cóż, Brian nie podobał mi się od samego początku. Był arogancki i chamski, żył z przeświadczeniem, że może mieć każdą. Ten rozdział i scena na imprezie tylko to potwierdziła. No ale jeszcze może się zmieni? Nie wiem, to tylko twoja decyzja:D Na jego miejscu o wiele bardziej widziałabym Minica;D Jeśli on i Tajemniczy byliby jedną osobą...
    Cieszę się też, że mama Del znalazła sobie kogoś. A Kirsten po prostu współczuję;D
    To na razie tyle.
    Pozdro i czekam na next *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie sie wydaje, że dla Briana nie ma żadnych szans. To zepsuty, bogaty chłopak. Jego zachowanie dobitnie o tym świadczy a już pomysł, aby zaciągnać Del do sypialni i nagrać wszystko na kamerkę był po prostu obrzydliwy. U mnie Brian jest stracony. Za to zaciekawiło mnie to drugie uczucie, jakie również pojawiło się w umyśle Del.
    Rozdział bardzo ciekawy i dobrze przedstawiona cała sytuacja. I wreszcie wydało się, że mama faktycznie zaplanowała pozbawienie Del mocy. Ma teraz wyrzuty sumienia. Z jednej strony zrobiła źle, ale z drugiej strony rozumiem, że chciała tylko chronić córkę.
    Zapraszam do mnie na nn
    Pozdrawoam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Brian to nałogowy frajer i jeszcze większy dupek. Za taki tekst zbierał by zęby z podłogi. Jestem za tym, aby Del skłoniła się bardziej ku Minicowi- na pewno ma większy szacunek do kobiet.
    Rozdział fantastyczny ;)
    Czekam na następny ! :3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. ten Brian jest straszny ! Szkoda, że jes takim podłym charakterem bo brdzo lubię to imię. Nie jestem zbytnio obyta z twoim opowiadaniem ale zamierzam się cofnać wstecz i to zmienić, bo mnie zaciekawiło. Dodaję Cię do linek i staję się tez czytelniczką twojego bloga :)
    http://recklessxrelentless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze pytanie - skąd masz taki świetny szablon?! Strasznie mi się podoba! Też chcę taki:D
    Po drugie - ten Brian to naprawdę tylko strata czasu. Kompletny baran, rozkapryszony frajer i jak się okazało - tylko jedno mu w głowie. Najlepiej niech Del znajdzie sobie jakiegoś normalnego chłopaka (moim faworytem ciągle jest ten tajemniczy:D), który będzie miał do niej szacunek.
    A tak poza tym... Dlaczego taki krótki ten rozdział? Chętnie poczytałabym więcej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tacy kolesie jak Brian się nie zmieniają, więc u mnie jest już skreślony :)
    Od początku pojawienia się tajemniczego w opowiadaniu mam nadzieję, że coś między nimi zaiskrzy :) Wiec wyczekuje tego momentu i nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania. Teraz Kiedy Del odzyska moce mam nadzieję, że częściej będą się widywać :D
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Brian mnie zdenerwował. No cóż, niestety coraz więcej takich facetów chodzi po ziemi, trzeba się ich strzec jak ognia. Cieszę się przynajmniej, że Del nie straciła panowania nad sobą (jak powiedziała, moce tygrysa przydają się w takich sytuacjach). Mam nadzieję, że już nigdy nie pójdzie z nim na żadną imprezę.
    Podoba mi się Twój styl pisania. Piszesz tak lekko, potrafisz zaciekawić czytelnika, zrelaksować go (jak np. w tym rozdziale) lub budujesz napięcie.
    Oby Del zdecydowała, co do faceta, wybrała właściwego.
    Dziękuję za komentarz na blogu, czekam na nową notkę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Brian należy do takich typków, których z miłą chęcią uderzyłabym patelnią w łeb i upewniła się, że więcej nie wstanie. Jest zwykłym, skończonym du*pkiem, a najgorsze jest to, że dziewczyny często tracą dla takich głowę! Jak mogła w taki sposób traktować własną dziewczynę?! Zmuszanie jej do seksu jest niewybaczalne i naprawdę dziwię się, że Delilah to znosi! Rozumiem, że go kocha, ale powinna jak najprędzej go zostawić. W końcu nigdy nie wiadomo, co odwali takiemu dryblasowi -,-.
    Ech. Szkoda, że Del nie może być równie szczęśliwa jak Katie. Wierzę jednak, że pewnego dnia przejrzy na oczy, pozbędzie się Prescotta ze swojego życia i odnajdzie szczęście u kogoś, kto naprawdę ją pokocha.
    Rozdział czytało się przyjemnie i dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga. Możesz informować mnie o nowościach. Pozdrawiam.

    http://echo-przeszlosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam całe jedenaście rozdziałów i nie żałuję. Naprawdę warto było, bo to opowiadanie strasznie mnie wciągnęło. Na początku przeraziła mnie liczba notek, ale teraz żałuję, że nie ma ich więcej. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
    Już samo to, że dziewczyna zmienia się w tygrysa zachęciło mnie do czytania. Nie ma łatwo, ale przynajmniej jest satysfakcja, że może pomagać innym. Nie dziwię jej się, że tak zaintrygował ją ten drugi tygrys. Do niedawna była sama, a teraz pojawił się ktoś taki jak ona. Pytanie tylko, kto nim jest? Może Dominic? Polubiłam tego chłopaka, w przeciwieństwie do Briana, do którego już po kilku pierwszych rozdziałach zaczęłam pałać nienawiścią. Wkurzył mnie tym, że robił Del wyrzuty z powodu Dominica, pomimo iż nie była jeszcze jego dziewczyną. A po tym rozdziale jeszcze bardziej go pogrążyłaś, hehe. Dobrze, że Del nie jest w stanie się upić. Haha, przynajmniej Brian nie osiągnął swojego celu. I mam nadzieję, że nigdy mu się to nie uda, a Del wreszcie przejrzy na oczy i zostawi tego kretyna. Chłopak-porażka. xd

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadłam tu przypadkiem, ale już wiem, że zostanę i nadrobię poprzednie rozdziały, bo ten spodobał mi się niesamowicie ;) uwielbiam imię Delilah(przypomina mi się piosenka "Hey there delilah"). i rozwalajace dialogi:
    - No wiesz… zabawimy się.
    - A co, masz klocki lego?

    do łez, naprawdę :D

    pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń