Delilah cicho wspięła się na
palcach, robiąc mały wgląd do kuchni. Piątkowy poranek nie przyniósł jej nic z
wyjątkiem niewyspania. Mamy już nie było, pomyślała o nie pójściu do szkoły. Z
drugiej strony jednak nie chciała mieć godzin opuszczonych, biorąc pod uwagę
fakt, że matematyki nie rozumiała już dawno, a z historii nawet nie wiedziała o
którym wieku mowa. Fizyka, chemia? Nie, to zdecydowanie nie była jej mocna
strona. Miała trójki, dwójki, bardzo często nawet już ściąg jej się nie chciało
robić. Wiedziała, że w razie czego ma jeszcze Kirsten, która uwielbiała
przedmioty ścisłe i chętnie udzielała korepetycji. Francuski i hiszpański
przychodziły zaś Del z niezwykłą łatwością.
Notatek w ogóle robiła, jej
zeszyty wyglądały jak przypadkowy splot przypadkowych lekcji. Nauczycielki
strasznie narzekały na „leniwą” uczennicę, mimo obrony ze strony pani Shell,
która zawzięcie mówiła, iż z francuskiego najgorsza ocena dziewczyny to
czwórka.
Na takich rozmyślaniach minęło
brązowowłosej śniadanie, po posiłku spojrzała w lustro. Pomarańczowe źrenice
były obwiedzione czarnymi obwódkami. Wyglądało pięknie, szczególnie w nocy, gdy
świeciły… Ale ona nie potrzebowała takich oczu! Wzięła swoje brązowe soczewki i
założyła je, ukrywając swoją naturę.
Szybko przeczesała włosy i wbiła
się w jeansy i pomarańczowy sweter, dobierając do tego dodatki. Wrzuciła do
torby książki i zeszyty, zamknęła dom i udała się w stronę szkoły. Dopiero, gdy
spojrzała na kartkę zwisającą z drzwi szkolnych przypomniała sobie, że dziś ona
i inni uczniowie mieli wolne.
Z uśmiechem pobiegła mokrym
chodnikiem do domu, a wszedłszy do mieszkania roześmiała się w głos. Wyłączyła
swój telefon i weszła na najwyższy poziom w jej domu… strych. Ciepłe, suche
powietrze wypełniało pomieszczenie. Kurz był niemal wszędzie, nikt tu nie
wchodził.
Od razu skierowała się w stronę
małego okienka, przez które wlatywało trochę światła, chociaż go nie
potrzebowała – jej źrenice dokładnie widziały wszystko. Sięgnęła do pierwszego
pudełka, pchana intuicją. Jej palce dotknęły zeszytu, ze skórzaną okładką.
Dziewczyna powoli odchyliła ją i spojrzała na pierwszą stronę.
Wiadomości o tigrihominemach – głosił napis
na pierwszej stronie. Delilah należała więc do tigrihominemów. Kim oni byli,
jak żyli, miała się dowiedzieć właśnie z tego zeszytu, napisanego przez jej
ojca. Od razu wiedziała, że to on to napisał, była tego pewna.
„Tigrihominemy
to ludzie, posiadający umiejętność przemieniania się w tygrysy, najczęściej są
dobre. Nie poddają się często, jeśli to się zdarzy, wynika tylko i wyłącznie z
konieczności. Ich hart ducha często jest wręcz przerażający, na Ziemi żyje ich
jednak bardzo mało. Jeśli ktoś posiada moce tigrihominema, przynajmniej jedno z
rodziców musiało należeć do tego gatunku. By jednak móc posiadać dzieci, tigrihominemy
potrzebują unascorrillium, kamienia, którego w sproszkowanej formie
przesypuje się do szklanki wody i pije codziennie, by móc przekazać swoje geny.
Nie
jest on konieczny tylko w sytuacji, gdy oboje rodziców pochodzi od gatunku
tygroludów.
Historia
Dawno
temu, na ziemi nieznane było ludziom jeszcze zło. Jednak pewnego dnia, człowiek
o imieniu Hayung wyłamał się ze schematu dobra i zaczął podżegać do
buntu. Wielu ludzi odmówiło, lecz równie dużo poszło za Hayungiem. Dobrzy
ludzie zrozumieli, że nie dadzą sobie rady sami. Błagali o pomoc wszystkie siły
na ziemi, aż w końcu pewien szaman, imieniem Kaplam stworzył nas -
tigrohominemy, mające pomóc w wyplenieniu zła, a potem umrzeć. Nie mogliśmy
jednak dać sobie rady z tymi ludźmi, nazywanymi przez nas Ludźmi Cieni,
walczyliśmy dzielnie, jednak Hayung spowodował śmierć wielu z nas. Zamknęliśmy
ich więc podstępem na pewnej wyspie, nazwanej Wyspą Cieni. Wypełniliśmy
naszą misję, ale nie zrobiliśmy tego co powinniśmy, by na świecie znów
zapanowała harmonia i spokój. Powinniśmy umrzeć, ale śmierć naturalna nie była
w stanie nam tego zrobić. Mogliśmy wiecznie cierpieć, dopóki nie zgładził nas
strzał w serce lub obcięcie głowy.
Kaplam
pozwolił nam żyć, ale nie rozmnażać się, jednak i to ominęliśmy. Zaczęliśmy wiązać
się z kobietami z wioski Beyham, one kochały nas, my je… Jeden z nas
bardzo chciał mieć dziecko, więc udał się do Kaplama z pytaniem jak ma to
zrobić. On wręczył mu unascorrillum i powiedział jak go używać, tym samym
wydając wyrok – spowodował, że zaczęliśmy się rozmnażać. Jednak nasze potomstwo
nie miało już prawie żadnych mocy, my mieliśmy je w pełni. Co prawda żyliśmy,
chociaż dobrze wiedzieliśmy, że nie powinno nas tam już być. Ludzie Światła nie
byli w stanie nas zabić, nie chcieli być tacy jak Ludzie Cienia. Nasze dzieci
umierały śmiercią naturalną, ze względu na to, że nie były w pełni mocy. Nasze
żony również umierały, mijały lata… aż
z Wyspy Cieni uciekły kolejne wcielenia zła. Zabiły tych w pełni mocy,
małe dzieci z cząstkami mocy zostały schowane. One również się rozmnażały, zło
się rozprzestrzeniało, a one w ukryciu przed wszystkimi ludźmi walczyły ze
złem, które już wśród ludzi rozprzestrzeniło się na tyle, że już prawie nikt
nie był w stanie odróżnić dobra od zła.
Powstały
ośrodki zła, w których ciągle roiło się od wypadków, nie były one jednak
przypadkowe. To czyste wcielenie Ciemności, które powoduje śmierć wielu dobrych
ludzi. Do nas, tigrohominemów, należy ratowanie tych osób. Jest to nasza misja,
kontynuowanie tego, do czego zostaliśmy stworzeni.
Moce
Moce
pełnych tigrohominemów są ogromne – ludzie, którzy je posiadają mogliby z
łatwością doprowadzić do ogólnej katastrofy. Pełne moce to: widzenie w
ciemnościach, umiejętność czytania w myślach, niewidzialność, wielka siła, a
także to, że niemożliwe jest by pełny tigrohominem zmarł śmiercią naturalną.
Musi zostać zabity strzałem w serce lub obcięciem głowy.
Natomiast
dimidium (tigrohominemy, posiadające tylko jednego rodzica z rodu
tigrohominemów) mają moce znacznie mniejsze – nie potrafią stawać się
niewidzialne, czytać w myślach, nie posiadają tak wielkiej siły, umierają
śmiercią naturalną, rzadko który dimidium potrafi widzieć w ciemności.
Kobiety – tigrohominemy
Kobiety
z tego gatunku są niezwykłe – nie zostały stworzone przez samego Kaplama, ale
same tigrohominemy przez pragnienie posiadania dzieci stworzyły je, tym samym
tworząc możliwość pełnych mocy.
Kobiety
z gatunku tigrohominemów rzadko kiedy dożywają piątego roku życia – jeśli
jednak już przeżyją, mają szansę żyć bardzo długo. By jednak przekroczyć próg
śmiertelności muszą codziennie pić napar z oscamillum – rośliny na zdjęciu.
Przyrządza
się go dodając do gorącej wody dwóch średniej wielkości liści i trzech małych
kwiatów. Do tego, żeby małe dziecko chciało pić, można dosypać trochę cukru lub
wlać odrobinę miodu.
Choroby
Tigrohominemy
nie zapadają na choroby zwykłych ludzi; jeśli jakaś choroba dotknie jednego z
gatunku leczy on się sam, gdyż zwykłe leki nie mogą mu pomóc.
W
przypadku obrażeń, uzyskanych pod postacią tygrysa, można je bardzo łatwo
wyleczyć w postaci ludzkiej. Znacznie gorzej jest z tymi uzyskanymi w świecie
realnym – u tygrysa bolą one i nie pozwalają normalnie funkcjonować. Goją się
wolno. Mimo tego ich skóra jest zdecydowanie bardziej odporna na wszelkie zadrapania,
rysy i rany niż zwykłych ludzi”.
Delilah czytała zdziwiona. To był zaledwie początek kilkutomowej „encyklopedii”. Wszystko, czego tak bardzo pragnęła się dowiedzieć było tu! Tak blisko, na wyciągnięcie ręki, wystarczyło zaledwie zrobić parę kroków po schodach i pomyszkować w starych pudłach. Zaczęła czytać ponownie. Wchłaniała wiedzę jak wysuszona gąbka na środku pustyni, na którą nagle spadł zbawienny deszcz. Wreszcie wyjaśniło się tyle spraw związanych z jej życiem! Tyle tak bardzo ważnych rzeczy, o których nie miała pojęcia ani ona, ani Katie! Tak bezcenna wiedza była wtaszczona tu, do tego pomieszczenia, do którego nikt już dawno nie zaglądał. Mimowolnie przetoczyła wzrokiem po przedmiotach znajdujących się na strychu. Wszystko było dokładnie ułożone, nie można było powiedzieć, że panuje tam bałagan. Żadnych walających się rzeczy, wszystko albo w pudełkach, albo skrzętnie posegregowane i poukładane. Była pewna, że ojciec spędzał tu wiele czasu na pielęgnowaniu pamiątek – on był raczej fanem czystości i porządku. A mama? Wieczna bałaganiara, roześmiana, z błyszczącymi oczyma… Chociaż właściwie nie. Jej piękne, zielone oczy nie błyszczały już tak pięknie szczęściem. Czaiła się w nich tęsknota, pomieszana ze strachem i czymś jeszcze. Pragnieniem po prostu bycia? Bycia bez żadnych magicznych zdolności córki? Tego Del nie rozumiała. Jej spojrzenie oprócz książek przyciągnęły dwie dość spore kupki listów, przewiązane pięknie zdobioną wstążką. Z pewnym wahaniem, ale sięgnęła po nie.
Delilah czytała zdziwiona. To był zaledwie początek kilkutomowej „encyklopedii”. Wszystko, czego tak bardzo pragnęła się dowiedzieć było tu! Tak blisko, na wyciągnięcie ręki, wystarczyło zaledwie zrobić parę kroków po schodach i pomyszkować w starych pudłach. Zaczęła czytać ponownie. Wchłaniała wiedzę jak wysuszona gąbka na środku pustyni, na którą nagle spadł zbawienny deszcz. Wreszcie wyjaśniło się tyle spraw związanych z jej życiem! Tyle tak bardzo ważnych rzeczy, o których nie miała pojęcia ani ona, ani Katie! Tak bezcenna wiedza była wtaszczona tu, do tego pomieszczenia, do którego nikt już dawno nie zaglądał. Mimowolnie przetoczyła wzrokiem po przedmiotach znajdujących się na strychu. Wszystko było dokładnie ułożone, nie można było powiedzieć, że panuje tam bałagan. Żadnych walających się rzeczy, wszystko albo w pudełkach, albo skrzętnie posegregowane i poukładane. Była pewna, że ojciec spędzał tu wiele czasu na pielęgnowaniu pamiątek – on był raczej fanem czystości i porządku. A mama? Wieczna bałaganiara, roześmiana, z błyszczącymi oczyma… Chociaż właściwie nie. Jej piękne, zielone oczy nie błyszczały już tak pięknie szczęściem. Czaiła się w nich tęsknota, pomieszana ze strachem i czymś jeszcze. Pragnieniem po prostu bycia? Bycia bez żadnych magicznych zdolności córki? Tego Del nie rozumiała. Jej spojrzenie oprócz książek przyciągnęły dwie dość spore kupki listów, przewiązane pięknie zdobioną wstążką. Z pewnym wahaniem, ale sięgnęła po nie.
Otworzyła pierwszy i zaczęła czytać.
„Droga
Kocico!” – głosił nagłówek.
Ojciec zawsze nazywał ją kotem, ze względu na kocie oczy…
„Tak
bardzo pragnę ujrzeć cię znowu. Jesteś nieziemsko piękna i tak cudownie
pociągająca, nie wiem czy wytrzymam do naszego następnego spotkania. Nie mogę
sobie poradzić z pewną sprawą i nie wiem ile to potrwa. To dla mnie bardzo
ważne, być może kiedyś dowiesz się co to takiego, lecz nie mogę Ci tego teraz
wyjawić, najdroższa!
Mam
nadzieję, że Ty także tęsknisz, bo moje myśli to jeden wielki zlepek wspomnień
z Twoim obrazem w roli głównej. Jesteś tak oszałamiająco piękna, że chyba
powinienem przestać o Tobie myśleć, ponieważ za każdym razem, gdy moje myśli
zalewasz Ty, serce tak mi łomoce w piersi, że boję się, żeby czasem się stamtąd
nie wyrwało! Och, tak do Ciebie tęsknię! Nie potrafię ubrać w słowa tego jak
Cię pożądam, jak często wyobrażam sobie, że leżysz w moich objęciach szczęśliwa
i pałająca szczęściem, droga Kocico!” – Delilah chciała przerwać
czytanie listu, w końcu to szczegóły życia jej rodziców, ale ciekawość
zwyciężyła. „Te moje złe przyzwyczajenia” – pomyślała tylko i zachichotała. „Nie wiem jak mam uspokoić te żądze,
jesteś tak cudowna, tak olśniewająca, że milion najpiękniejszych słów świata
nie jest w stanie tego oddać. Och, tak często i jakże chętnie o Tobie marzę!
Oddałbym wszystko, byleby choć raz to marzenie się spełniło! Nie mogę już
dłużej pisać tego listu, bo zdaje się, że moje serce już nie wytrzyma bólu,
rozdzierającego je, że jeszcze tak długo do naszego następnego spotkania.
Napisz prędko do mnie, moja najdroższa Kocico!” – tak krótko? – zapytała
brązowowłosa z nieukrywanym żalem w cichą przestrzeń strychu. Schowała list do
koperty i wzięła drugi, wyraźnie pisany pismem jej matki.
„Mój
najmilszy!
Nie wiem co to za sprawa, o której piszesz, ale skoro jest ona bardzo ważna to wypełnij ją jak najlepiej potrafisz, a wiem, że potrafisz na sto procent.
Najdroższy! Ja również czekam na nasze spotkanie! Ze wstydem muszę przyznać, że także często o Tobie marzę, o tym jak przyciągasz mnie do siebie i całujesz, najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej pożądliwie, aż w końcu… w tym momencie zawsze odrywam się od marzeń, jakby nie chcąc się splamić. Ale ja tego pragnę, Rhettcie! Pragnę Ciebie! Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknię do chwili naszego spotkania… Wiem, że to coś poważniejszego niż zwykły romans, że oprócz kochanków jesteśmy także przyjaciółmi, że spokojnie mogę Ci powierzyć swą tajemnicę, a Ty niczym przyjaciel pomożesz i doradzisz.
Nie wiem co to za sprawa, o której piszesz, ale skoro jest ona bardzo ważna to wypełnij ją jak najlepiej potrafisz, a wiem, że potrafisz na sto procent.
Najdroższy! Ja również czekam na nasze spotkanie! Ze wstydem muszę przyznać, że także często o Tobie marzę, o tym jak przyciągasz mnie do siebie i całujesz, najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej pożądliwie, aż w końcu… w tym momencie zawsze odrywam się od marzeń, jakby nie chcąc się splamić. Ale ja tego pragnę, Rhettcie! Pragnę Ciebie! Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknię do chwili naszego spotkania… Wiem, że to coś poważniejszego niż zwykły romans, że oprócz kochanków jesteśmy także przyjaciółmi, że spokojnie mogę Ci powierzyć swą tajemnicę, a Ty niczym przyjaciel pomożesz i doradzisz.
Wiem
także, że możesz mnie gorąco całować, co wprost uwielbiam! Nie możesz mi tego
odmówić przy następnej wizycie. Moje żądze także są niezaspokojone! Rhett, och,
Rhett, moja bratnia duszo! I co ja mam zrobić, skoro jesteś tak daleko? Setki
kilometrów stąd! Wiem, że nie jest to zbyt wiele, ale moje serce rozrywa się na
kawałki, wiedząc, że nie mogę Cię mieć tu przy sobie! Nie możesz mi powiedzieć
co to za sprawa, a mnie trawi od wewnątrz niepokój, chociaż tak bardzo Ci ufam!
Proszę,
bądź ostrożny. Nie chcę Cię stracić, a jeśli już, to proszę, daj mi Cię raz
jeszcze zobaczyć! I daj mi zachować marzenia… które są często nieprzyzwoite,
lecz mimo to nie potrafiłabym chyba już bez nich normalnie funkcjonować! Chyba,
że urzeczywistniłbyś je… a tylko na to czekam.
Twoja
oddana i czekająca Katie.”
Więcej Delilah nie miała odwagi czytać. Zrobiło jej
się gorąco i powróciła do wiadomości o tygrysach, uprzednio sprzątając listy.
Właściwie nie powinien jej dziwić gorący romans rodziców, chociaż – miała
wrażenie, że rodzice byli od zawsze, po prostu byli. Bez żadnego polotu,
żadnych wrażeń. A tymczasem oni romansowali w taki sposób o jakim ona zawsze
marzyła…!
*
Dzień dobry!
Myślałam, że wytrzymam na Onecie, jako, że jednak niecierpliwa ze mnie dziewczyna - nie wytrzymałam...
Przeniesienie na Blogspot to chyba jedyne możliwe wyjście.
Zakładki pozostawiłam Onetowskie.
Mam nadzieję, że ten rozdział wyjaśnił Wam część niejasności. Historia tygrysów wydaje Wam się ciekawa? Mam nadzieję, że tak :)
Pozdrawiam ;)
*
Dzień dobry!
Myślałam, że wytrzymam na Onecie, jako, że jednak niecierpliwa ze mnie dziewczyna - nie wytrzymałam...
Przeniesienie na Blogspot to chyba jedyne możliwe wyjście.
Zakładki pozostawiłam Onetowskie.
Mam nadzieję, że ten rozdział wyjaśnił Wam część niejasności. Historia tygrysów wydaje Wam się ciekawa? Mam nadzieję, że tak :)
Pozdrawiam ;)
Widzę, że i Ty dołaczyłaś do grona dawnych onetowiczów na blogspocie. Cóż, może onet miał taki plan, aby pozbyć się swoich wiernych fanów, w każdym razie dobrze mu się to udało.
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się historia ludzi tygrysów (nie zapamiętałam nazwy bo jest bardzo trudna). Te opisy były cudowne i widać, że dobrze to przygotowałaś. Masz wszystko bardzo solidnie obmyślone. A te listy rodziców były takie gorące :-)
Myślę, że notatki tworzące encyklopedię tygrysów bardzo przydadzą się bohaterce, a nam pomogą ją zrozumieć.
Pozdrawiam serdecznie
Natknąłem się na Twój blog, czytając bloga mojej znajomej. Czytałem Twą opowieść i muszę powiedzieć, że naprawdę historia jest oryginalna. Jednak popracuj nad stylem lub znajdź sobie osobę, która będzie poprawiać drobne błędy. Dużo wtedy zyskasz. Tak jak pisałem opowieść przypadła mi do gustu i mam zamiar dalej śledzić przygody Del. Przy okazji może wpadniesz do mnie? Gorąco zapraszam, a jeżeli zdecydujesz się na osobę, która będzie ewentualnie poprawiać teksty przed publikacją, to polecam siebie - mam dużo czasu. W razie czego napisz mi w komentarzu na blogu: http://opowiadanie-fantasy.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie <3
OdpowiedzUsuńWszyscy wynoszą się z onetu i przyznam, że z blogiem minione-zycie chyba też się przeniosę na blogspot ;)
OdpowiedzUsuńTe listy były prześliczne, tyle w nich miłości i namiętności. Ciekawie opisałaś tą historie tygrysów i mam nadzieję, że będzie tego jeszcze więcej :) No ale nie ukrywam, że czekam na jakiś wątek miłosny :)
Pozdrawiam :)
Kochana, chyba nikt nie jest w stanie wytrzymać na Onecie. Co prawda dalej mam nadzieję, że awaria zostanie naprawiona, no ale... ;>
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Delilah nie byłabym taka szczęśliwa, gdybym starannie wyszykowała się do szkoły i dopiero przed jej wejściem zorientowała się, że zajęć nie ma. Jasne, to byłaby ulga typowa dla ucznia, ale ponadto ja totalnie bym się wkurzyła, gdybym zrozumiała, że niepotrzebnie wygrzebałam się z cieplutkiego łóżka ;D
Jak widać czasami to, czego pragniemy, jest na wyciągnięcie ręki. Przekonała się o tym Del, znajdując tak bardzo przydatną encyklopedię dotyczącą tigrohominemów. Dzięki tym informacjom uda im się w pełni rozwinąć swoje umiejętności, jestem o tym przekonana. Jeśli zaś chodzi o listy jej rodziców... Muszę przyznać, że się rozmarzyłam. Chciałabym choć raz w życiu dostać taki list pełen miłosnych słówek, tęsknoty, namiętności. Związek rodziców Delilah był naprawdę piękny, dlatego szkoda, że nie znalazł szczęśliwego zakończenia ;)
Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej. ;**
Świetne to jest! Przeczytałam wszystko od razu, bo nie mogłam się oderwać! Oryginalny pomysł i strasznie mi się podobają te tygrysy *__* (kiedyś koleżanka mówiła, że ona chciałaby coś napisać, że jej bohaterka będzie tygrysem, ale białym:D). Kiedy następny rozdział?:D
OdpowiedzUsuń